Longmorn na blogu pojawił się tylko raz, a w mojej świadomości plasuje się zaraz obok Mortlacha, jako destylarnia solidna, ale trochę niewyrożniająca się i z niską ekspozycją. W każdym razie, w połączeniu w beczkami po sherry, obie zazwyczaj gwarantują przynajmniej umiarkowany sukces. Dzisiejsza butelka przeznaczona jest na rynek duński i zabutelkowana została przez tamtejszego bottlera i brokera Fadandel.
O samej whisky
Destylat z października 2008 dojrzewał przez 13 lat w beczce pierwszego napełnienia po sherry Oloroso numer 1227. Butelkowanie zastąpiło w listopadzie 2021 w mocy beczki 55.2% bez filtracji na zimno ani barwienia.

Kolor: ciemnozłoty
Zapach: orzechy włoskie, creme brulee, poziomki, świeży dąb, perfumowany, drożdżowy keks, lakier
Smak: pikantny dąb, pieczone jabłka, karmel, lekko siarkowy, truskawki, plastelina, kwaśny dąb
Finisz: kwaśny dąb, spalony tytoń, plastelina, stara skóra, pikantna siarka
Otwierają orzechy włoskie i crème brûlée, czyli już wiemy, że nie będzie to ulep. Dalej wkraczają poziomki ze świeżym dębem. Lekko perfumowanie. Ciekawy jest mocno drożdżowy keks, którego z czasem w kieluszku jest coraz więcej, a na koniec nuta lakieru. Na języku zaczyna się pikantnym dębem, szybko dochodzą klasyczne pieczone jabłka z nutą karmelu. Testura całkiem niezła. Nudę mąci odrobina brudu pod postacią siarki i truskawek z plastelina. Całość idzie odrobinę w stronę kwaśnego dębu, co płynnie przenosi nas do finiszu. Tutaj dochodzi spalony tytoń, ponownie plastelina. W końcu pojawia się stara skóra. Na koniec znów siarka.
Niby zwyczajny Longmorn w młodym wieku, a smakuje jak porządny Glendronach lub Glenfarclas. Siarka dobrze gra z pozostałymi elementami i nie sprawia wrażenia chemicznej czy agresywnej. Beczka świetnie zapracowała z destylatem i dała bardzo solidną whisky.
