Recenzja: Paul John 2011 Bourbon Hogshead Cadenhead

Cadenhead od dawna oferował rumy oraz romansował z egzotycznymi producentami whisky. Poza oczywistymi, jak whiskey amerykańskie, kanadyjskie, japońskie, czy bourbony, butelkowane były też whisky australijskie, nowozelandzkie czy indyjskie. Przedstawicielem tych ostatnich jest dosyć dobrze znany w Polsce Paul John.

O samej whisky

7-letnia whisky z rocznika 2011 dojrzewała do maja 2019 w pojedyńczej beczce po bourbonie – zakładam, że w magazynie Cadenheada w Campbeltown, ale nie znalazłem potwierdzenia tej informacji. Po tym czasie jej moc wyniosła 55.4%. Butelkowana jest bez filtracji na zimno ani barwienia.

Kolor: złoty
Zapach: słodki, syropowy, crème brûlée, spalone drewno, mentol, słodki tytoń
Smak: rumowy, pikantny, crème brûlée, wiśnie
Finisz: spalony dąb, mentol, plastik

W zapachu zaczyna się słodko, wręcz syropowo z nutą crème brûlée. Spalone drewno dobitnie potwierdza, że mamy do czynienia z torfowym destylatem. W tle mentol i słodki tytoń. Na języku mocno rumowo i dosyć pikantnie. Ponownie crème brûlée i sporo wiśni. Finisz prosty, choć intensywny. Spalony dąb z dużą dawką mentolu i plastiku.

Dosyć młoda, ale solidna whisky zyskująca sporo punków na intensywność i teksturę. Trochę idzie w stronę torfowych edycji Hercynian Distilling.

Ocena: 87/100

Czytam i polecam: DramHunter | Fine Spirits Club