Recenzja: Glenrothes 1985 Bourbon Hogshead #7948 Signatory Vintage Four Daughters

Glenrothes 1985 Bourbon Hogshead #7948 Signatory Four Daughters 70th Velier Anniversary

Glenrothes zdecydowanie nie jest elektryzującą destylarnią. W serii Four Daughters, butelkowanej z okazji 70. rocznicy powstania firmy Velier, również wygląda najmniej ekscytująco. To nie znaczny, że nie będzie to dobra whisky. Dla przypomnienia, Glenrothes znalał się w towarzystwie również następujących whisky:

O samej whisky

Whisky została wydestylowana w 1985 i dojrzewała przez 31 lat w pojedyńczej beczce po bourbonie numer 7948. Tak jak wszystkie butelki w serii, butelkowanie nastąpiło w 2017 roku. Rozlano jedynie 127 butelek w mocy beczki 41.1% bez filtracji na zimno ani barwienia. Tak niska moc i mała liczba butelek może wskazywać na nieszczelną beczkę.

Glenrothes 1985 Bourbon Hogshead #7948 Signatory Four Daughters 70th Velier Anniversary

Nos: złoty
Zapach: słód, skórka cytrynowa, ananas, mango, plastik, zakurzony stary magazyn, stara beczka, śmietana, suche siano
Smak: cytrusy, gorzki plastik, plastelina, gaz ziemny, gorzki dąb, stara skóra
Finisz: gorzki dąb, stara skóra, plastelina, piwna goryczka

Hipnotyzujący nos, zbudowany z trzech głównych składowych. Owocowej, czyli skórka cytrynowa, ananas i mango. Brudnej, w tym przypadku reprezentującej stary magazyn i starą beczkę. I element organiczny – słód, siano, śmietana. Świetnie sięto wszystko łączy i przenika. W smaku królują cytrusy, co nie jest zaskoczeniem przy takim typie beczki. Do tego gorzki plastik i plastelina, które dobrze komponuja się z całością. Rzadko spotykany, ale lubiany przezmnie, gaz ziemny miesza się z gorzkim dębem i starą skórą. Czyli ogólnie dosyć klasycznie z silną nutą chemiczą. Finisz jest logicznym przedłużeniem smaku z naciskiem na wytrawną stronę. Na pierwszym planie gorzki dąb, któremu wtóruje stara skóra. Nuta chemiczna dalej jest obecna pod postacią plasteliny. Ciekawy jest pozostający na języku posmak piwnej goryczki.

Oj te roczniki z lat 80 potrafią tak pachnieć. Mieszanką starego magazynu, przemysłowego plastiku i owoców tropiklanych. Nie powinno tak być, ale od razu przypominają mi się Port Ellen właśnie z lat 80. Opcją jest, że żyję w bańce, gdzie większość whisky, które próbowałem z lat 80. pochodziło właśnie z tej legendarnej destylarni na Islay. A może to po prostu włoski gust? Chociaż ten zawsze utożsamiałem z lżejszymi, kwiatowymi whisky – w końcu najpopularniejszą whisky w tym regionie przez lata był 5-letni Glen Grant.

Szkoda, że smak i finisz trochę nie spełniają obietnicy złożonej przez zapach. Niemniej, wciąż świetną whisky w obecnie rzadko spotykanym stylu. Warto spróbować, chociażby dla samego zapachu.

Ocena: 90/100

Czytam i polecam: DramHunter | MaltVader | Fine Spirits Club