Glenmorangie w zasadzie nie istnieje u mnie na blogu, jedyna opisana butelka z tej destylarni to Glenmorangie Signet. Nie ma nawet podstawek. To sie pewnie nie zmieni, ale jako, że przy okazji w ręce wpadła mi miniaturka wersji 10-letniej pochodząca z lat 90. to przełamię się i napiszę notkę. Podobno jest to trzecia wizualna odsłona tej podstawki.
O samej whisky
Jak czytaliście poprzednie wpisy o starych miniaturkach to nie będziecie zaskoczeni. Wiadomo niewiele, a w zasadzie nic. Tylko informacje wymagane przez SWA lub prawo. Czyli znamy wiek oraz moc – 40%.
![Glenmorangie 10YO B. 90s](https://whiskytime.pl/wp-content/uploads/2024/01/IMG_4511-1024x768.jpg)
Kolor: jasnozłoty
Zapach: słodki dąb, skórka cytrynowa, zielone jabłka, słód, pieczone jabłka, rodzynki, mokra ziemia
Smak: pikantny dąb, pieczone jabłka, plastik
Finisz: gorzki dąb, lekko alkoholowy, gorzki plastik, popiół
Nos zaskakująco intensywny i nawet ciut brudny. Słodki dąb miesza się ze skórką cytrynową i zielonymi jabłkami. Do tego trochę słodu, pieczonych jabłek i rodzynek. Na samym końcu mokra ziemia. W smaku dominuje całkiem przyjemny pikantny dąb, w tle trochę pieczonych jabłek i niezbyt przyjemny plastik. Jak widać niezbyt skomplikowanie i dosyć płasko. Finisz otwiera gorzki dąb z odrobiną palącego alkoholu i gorzkiego plastiku. Na koniec, zaskakująco, popiół.
Whisky robi dobre wrażenie zapachem, niestety jak to często bywa, dalej już nie dowozi. Nie znaczy to, że nie jest o poziom wyżej niż obecne butelkowanie (które przywołuję z z pamięci pite na festiwalach). Dramatu nie ma, chociaż nie siliłbym się na polowanie na tę edycję na aukcjach.