W 2017 roku firma Velier obchodziła 70. rocznicę działalności. Marka kojarząca się głównie z rumami, jednak obecna również w świecie whisky, świętowała ten fakt kilkunastoma bottlingami. Wśród nich znalazła się seria Four Daughters zabutelkowana przez Signatory Vintage. Znalazł się w rum Karukera oraz cztery, wszystkie świetnie wyglądające na papierze, whisky:
- Ben Nevis 1990 Sherry Butt #1507
- Bunnahabhain 1980 Bourbon Hogshead #2905
- Caol Ila 1982 Bourbon Hogshead #6496
- Glenrothes 1985 Bourbon Hogshead #7948
Nie wiem, czy w planach były cztery whisky i cztery rumy, ale wyszło jak wyszło. Zacznijmy od obiecującej Caol Ili.
O samej whisky
Destylat z rocznika 1982 dojrzewał przez 34 lata do butelkowania w 2017 roku w pojedyńczej beczce po bourbonie numer 6496. Rozlano 230 butelek w mocy beczki 50.6% bez filtracji na zimno i w naturalnej barwie.
Kolor: złoty
Zapach: przejrzałe mango, owoce tropikalne, cytrusy, grill, mentol, mięta, suchy torf
Smak: cytrusy, słodki dąb, słodki popiół, pikantny dąb, parafina, spalony plastik
Finisz: parafina, wędzonka, popiół, spalone drewno
Nos niesamowicie słodki i owocowy, przypomina mi Laphroaigi w słusznym wieku. Przejrzałe mango, owoce tropikalnie i słodkie cytrusy. Odrobina dymu z grilla i szybko dobrze znany mentol, ale też mięta. Czuję się trochę jak u dentysty. Ta ziołowość wymieszana jest z suchym torfem. Coś pięknego. Na języku świetna tekstura. Mnóstwo cytrusów plus delikatna słodycz dębu i popiołu. Doznania psuje trochę pojawiający się nagle pikantny dąb, a po nim parafina i spalony plastik. Finisz nadrabia to małe potknięcie. Głównie parafina, sporo wędzonki. Na koniec potężna moc popiołu i spalonego drewna, przypominająca mi mocarne Laphroaigi.
Mocno torfowa whisky z Islay w najlepszym, ultra owocowym wydaniu. Dawno nie piłem nic tak dobrego.