Recenzja: Burnside 1991 #7364 The Taste Of Whisky

Po paru szalonych latach rynek whisky w końcu się uspokaja. Butelki nie schodza już na pniu, pojawiają się promocje – nawet na butelki, kórym nim nie brakuje. Przypomina mi to właśnie sytuację z opisywaną dziś Burnside, która w czasie swojego butelkowania była chyba najstarszą i najdroższą butelką w historii The Taste Of Whisky. W każdym razie, pomimo znakomitych parametrów, butelka zalegała w sklepie i trafiła na promocję z okazji dnia ojca. Co przy wsześniejszych bottlingach było nie do pomyślenia – były to jednak młodsze i tańsze butelki. Burnside nie pomógł też na pewno fakt, że jest to tea spooned malt, bez oficjalnie podanej nazwy destylarni.

O samej whisky

Tajemnicą poliszynela jednak jest fakt, że pod marka handlową Burnside kryje się whisky z destylarni Balvenie z rzekomą domieszką siostrzanej Glenfiddich. Opisywana dziś whisky pochodzi z paźdzernika 1991 roku, a do butelek trafiła w listopadzie 2019 – po 28 latach w beczce kolejnego napełnienia po bourbonie numer 7364. W mocy beczki 48.4%, bez filtracji na zimno ani barwienia.

Kolor: jasnozłoty
Zapach: czerwone jabłka, wosk, cytrusy, suchy dąb, lekko kwiatowy
Smak: słodki dąb, cytrusy, czerwone jabłka, wosk, stara skóra, minimalnie karton
Finisz: gorzki dąb, lekko chemiczny, stara skóra, odrobina plastiku

Nos bardzo klasyczny, możnaby wręcz na tym etapie powidzieć, że nudny. Mnóstwo czerwonych jabłek z odrobiną wosku. Cytrusy są, ale lekko wycofane. W tle słodki suchy dąb i odrobina kwiatowości. W smaku słodki dąb i cytrusy wychodzą na pierwszy plan. Czerwone jabłka wycofują się, wciąż towarzyszy im wosk. Pojawia się stara skóra i, wprowadzająca zamieszanie, odrobina kartonu. Tekstura całkiem oleista jak na dosyć noską moc. Finisz długi i wytrawny, tutaj dominuje gorzki dąb. Jest ciut chemicznie, czuć odrobinę plastiku. Do tego stara skóra.

Burnside od The Taste Of Whisky ma wszystko, co powinno znajdować się w dobrym, współczesnym Speysiderze. Nic dziwnego, że w serii Whisky Elements reprezentuje jęczmień. Trochę szkoda, że niczym się nie wyróżnia, ani nie zaskakuje. Ginie na tle podobnych whisky, takich jak opisywana niedawno Glen Keith 28YO, czy wspominane w tamtym wpisie różne Dailuaine. Chociaż lepiej w tę stronę, niż starać się wyróżniać na siłę i polec. Piękna whisky z beczki po bourbonie

Ocena: 90/100

Dodaj komentarz

Czytam i polecam: DramHunter | MaltVader | Fine Spirits Club