Jak wspominałem kilka razy, beczki po Pinot Noir, jak i czerwonych winach w ogóle, nie są nowością w świecie whisky. Po przyjemnym 15-letnim Longrow Red przyszła pora na poprzednie wydanie Longrow Red z takich samych beczek.
O samej whisky
Podobnie jak przy edycji 15-letniej, tak i tutaj mamy do czynienia z finiszowaniem w beczkach z tej samej winnicy. Whisky po 8 latach w beczkach po bourbonie, spędziła dodatkowe 3 lata w beczkach kolejnego napełnienia po nowozelandzkiem winie Pinot Noir z winnicy Valli należącej do Granta Taylora. W styczniu 2019 rozlano 9000 butelek w mocy beczki 53.1%. Oczywiście bez filtracji na zimno i w naturalnym kolorze.
Kolor: herbata z cytryną
Zapach: wodorosty, kwaśny dąb, mokry tytoń
Smak: słodki torf, maliny, stara skóra
Finisz: spalone drewno, kwaśny popiół, taniczny, chlebowy
Na nosie mnóstwo wodorostów, które ładnie uzupełnia kwaśny dąb i mokry tytoń. Ta obecność umami bardzo przypomina whisky z Islay. Na języku średnia tektstura, jest za to bardzo gładko i owocowo. W stronę malin wymieszanych ze słodkim torfem oraz starą skórą. To nadaje podobne wektor jak nos, przypominają mocno Bowmore po porto. Finisz to mnóstwo spalonego drewna i kwaśnego popiołu. Mocno tanicznie z nutą chlebową.
Ciekawa pozycja. Pomimo faktu, że beczki nie przykrywają destylatu, to efekt końcowy jest dosyć zaskakujący. Ale czy to nie cały zamysł całej serii Longrow Red? Poza byciem ciekawostką, jest to również bardzo pijalna i smaczna butelka.