Nie od dziś wiadomo, że Springbank znaczy jakość. Za jakością idzie też zazwyczaj cena. Ceny wydań oficjalnych whisky rosną wraz z wiekiem i to prawie wykładniczo. Jednak poprzednio opisywany Springbank 25-letni butelkowany w 2021 był tak dobry, że ten temat nawet nie przyszeł mi do głowy. Przy edycji 2022 jest już trochę inaczej.
O samej whisky
Butelkowanie z 2022 to dosyć klasyczny miks beczek po sherry (60%) i po bourbonie (40%). Rozlano jedynie 1300 butelek, oczywiście bez filtracji na zimno i w naturalnej barwie. Moc została zredukowana do 46%.
Kolor: ciemnozłoty
Zapach: smar, kostka rosołowa, perfumowany, mentol, limonka, słodkie sherry, stara skóra, cytrusy
Smak: smar, mdły plastik, truskawki, benzyna, pikantny dąb, przejrzałe wiśnie, plastelina
Finisz: cukierki Alpenliebe, limonka, stara skóra, pikantny dąb, miód gryczany, słodki torf, spalony dąb
Świetny, brudny, wielowarstwowy nos. Ciekawe połączenie brudu w postaci smaru, delikatnie słodkiego sherry i kwaśnych cytrusów – głównie limonki. Słodycz równoważą, również pochodzące z beczki po sherry, kostka rosołowa i stara skóra. Ciekawym uzupełnieniem jest lekka nuta perfumowana. Na języku jednak od razu szokuje płytki smak i brak tekstury, którą tak lubię w Springbanku. Ponownie mamy smar, który uzuepłniają truskawki (brzmi trochę jak Longrow). Odbiór psuje mdły plastik w połączeniu z benzyną (która sama w sobie często jest ciekawa). Do tego pikantny dąb i przejrzałe wiśnie. Na koniec o sztucznych nutach chemicznych przypomina plastelina. Finisz trochę poprawia ogóle wrażenie. Zaczynają cukierki Alpenliebe, czyli ponownie smak truskawkowy. W kontraście stoi limonka i stara skóra oraz pikantny dąb. Dalej nie za słodki miód grynczany oraz odrobina słodkiego torfu, a na sam koniec spalonego dębu.
Dużo się dzieje, może aż za dużo. Zamiast wrażenia wielowarstwowości jest bardziej chaos. Dalej jest to dobra pozycja, ale oczewkiania były znacznie wyższe. Tym bardziej biorąc pod uwagę butelkowanie z 2021, które było conajmniej dwie klasy wyżej.