Żadko zdarza się, aby na tak wyjątkowej butelce jak ta Port Ellen było tak mało informacji. Malts of Sctoland mogli pozwolić sobie na taki ruch, tym bardziej, kiedy butelkowanie jest z okazji urodzin załozyciela firmy.
O samej whisky
Na etykiecie nie ma tej informacji, ale whisky pochodzi z rocznika 1982. Została zabutelkowana w 2020 roku w wieku 38 lat. Ten czas spędziła w beczce kolejnego napełnienia po sherry oznaczonej MoS-PS001. W momencie butelkowania moc beczki wyniosła 57.2%. Niefiltrowana na zimno i niebarwiona.
Kolor: złoty
Zapach: orzechy włoskie, ciasteczka maślane, mentol, mokry torf, wiśnie w syropie, spalony plastik, przejrzałe mango, mięso z grilla, wanilia, chili, gaz ziemny
Smak: słodki dąb, pikanty popiół, stara skóra, gorzkie pestki wiśnie, mango, benzyna, plastik
Finisz: spalony dąb, parafina, benzyna, słodki torf, popiół
Nos bardzo przyjemny, mocno dębowy, idący w stronę starego, wytrawnego bourbonu. Mnóstwo orzechów włoskich i ciasteczek maślanych. Odświeżający mentol i sporo mokrego torfu. Dalej wiśnie w syropie i w końcu spalony plastik. Pojawia się więcej owoców, głównie przejrzałe mango. Do głosu dochodzi tak bardzo zagłuszony element dymny, tutaj jako mięso z grilla. W tle wanilia i chili oraz trochę gazu ziemnego. W smaku trochę pikantnie, beczka ładnie uzupełnia destylat. Dużo słodkiego dębu, ponownie nasuwającego na myśl bourbon, do tego pikantny popiół i stara skóra. Beczka po sherry daje równiez gorzkie pesti wiśni. Ponownie pojawia się mango i, tak przezmnie lubiane w tej destylarni, benzyna i plastik. Finisz to głównie spalony dąb z dużą ilością mdłej parafiny. Dalej benzyna i słodki torf oraz popiół. Trochę to nie brzmi, ale jest bardzo pikantnie.
Pomimo szerokiego spektrum aromatów w zapachu, które bardzo ewoluują z czasem w kieliszku, trochę mało jest tutaj charakteru Port Ellen. Bardziej przypomina brudniejszą Caol Ilę. W smaku ten profil jest zdecydowanie bardziej obecny, chociaż również zepchnięty na dalszy plan. Tekstura niezła, ale nie zachwyca, jest za to bardzo pikantnie. To samo wrażenie mam przy finiszu. Woda zdecydowanie pomaga. W ciemno nie dałbym tej whisky 38-lat, strzelałbym też Laphroaiga przez bardzo dużo kwaśnego popiołu.
Pomimo tego, że jest to bardzo dobra whisky, to niedosyt pozostaje. Tym bardziej, że to najstarsza Port Ellen jaką piłem.