Po rozczarowującym 25-letnim Glenfarclasie trochę zwątpiłem w portfolio tej destylarni. Jednak 40-lat to już bardzo poważny wiek i jedynie kilka szkockich gorzelni może poszczycić się zabutelkowaniem takiej whisky, a chyba żadna poza właśnie Glenfarclasem, nie posiada takiej edycji w ciągłej ofercie.
O samej whisky
40-letnia whisky butelkowana w 2013 roku, co oznacza, że destylacja nastąpiła przed 1973 rokiem. Moc została obniżona do 46%, wciąż jest jednak niefiltrowana.
Kolor: jasna herbata
Zapach: cola, wiśnie, czekolada, pikantny dąb, stara skóra, karmelki, wilgotna ziemia
Smak: lekko pikantny, plastik, cierpki dąb, niedojrzałe orzechy włoskie, odrobina lakieru, spalony dąb, benzyna
Finisz: poziomki, plastik, gorzka skóra, kwaśna czekolada, kwaśny tytoń, spalony dąb
Nos mega intensywny mimo niskiej mocy. Cola i wiśnie. Do tego trochę czekolady i pikantnego dębu. Potem stara skóra mieszająca się z karmelkami i w końcu trochę brudu pod postacią wilgotnej ziemii. Jak widać mamy kalejdoskop wytrawnych i słodkich aromatów. Na języku całkiem dobra tekstura. Pierwsze wrażenie to bardzo mocne ściągnięcie języka, trzeba się przyzwyczaić. Jest lekko pikantnie, sporo ciekawego, ale pasującego, plastiku i cierpkiego dębu. Wytrawność postępuje, pojawiają się niedojrzałe orzechy włoskie z odrobiną lakieru. Bardzo w tle odrobina brudu pod postacią benzyny. Finisz otwierają poziomki, które szybko przykrywa plastik. Dalej ciut za pikanta i za ciężka przeprawa przez gorzką skórę, kwaśną czkoladę, kwaśny tytoń oraz spalony dąb.
Poza finieszem, który jest zbyt pikantny i wytrawny, jest to bardzo równa whisky z dobrym balansem. Pokazuje świetny profil whisky po sherry w słusznym wieku.