Jakoś tak wychodzi, że do Glenburgie mam słabość. Nie ma ku temu logicznych powodów, może głównie sentyment? W każdym razie, kiedy na horyzoncie pojawiła się whisky z tej destylarni w słusznym wieku od Murray McDavid, postanowiłem zakupić butelkę wydaną w serii Mission Gold.
O samej whisky
Murray McDavid to jedni z pionierów finiszowania (już jak to oni mówią acing). Tym razem również serwują nam whisky dojrzewającą w beczkach po sherry Oloroso i finiszowaną w Pedro Ximenez. Sam destylat pochodzi z rocznika 1995 i dojrzewał w sumie przez 28-lat aż do rozlania 531 butelek w 2023 w mocy 46.1% bez filtracji na zimno ani barwienia.
Kolor: złoty
Zapach: rodzynki, perfumowany, pestki wiśni, czerwona pomarańcza, ciasto drożdżowe, stara skóra, lakier, wiśnie w czekoladzie, kwaśna żurawina, mokry tytoń
Smak: stara skóra, kwaśny tytoń, rodzynki, gorzki dąb, lakier
Finisz: gorzka czekolada, lakier, kwaśny dąb, taniczny, świeży tytoń
Świetny, bardzo rozbudowany i wielowarstowy wos. Otwierają oczywiste rodzynki z całkiem mocną nutą aromatów perfumowanych. Potem lekko zaskakująca czerwona pomarańcza przyjemnie mieszająca się z mocno drożdżownym ciastem. Potem znów przegląd aromatów z beczki po sherry, czyli stara skóra z odrobiną przyjemnego lakieru i wiśnie w czekoladzie. W przeciwwadze do tego mamy kwaśną żurawinę i mokry tytoń. Prawdziwy kalejdoskop wrażeń, ale z odpowiednim balansem. W smaku bardziej konserwatywnie, głównie stara skóra i kwaśny tytoń oraz rodzynki. Tutaj równowagę wprowadza gorzki dąb i ponownie lakier. Finisz raczej z tych wytrawnych. Otwiera gorzka czekolada i ponownie lakier. Dalej kwaśny dąb oraz coraz bardziej wytrawnie – mocno tanicznie i na końcu świeży tytoń.
Kolejna pozycja dająca do myślenia nad systemem oceniania. Czy whisky ma być ciekawa i oryginalna, czy smaczna i pijalna? Ciężko osiągnąć sukces w obu wymiarach. Tutaj mamy archetyp whisky z beczki po sherry (a nie przesherowanej). Idealna do niezobowiązującego picia i dla (lubianych) gości.