Lagavulin w wersji Distillers Edition gościła już na blogu, konkretniej rocznik 2003. Tym razem spróbujemy wcześniejszego rocznika, gdyż jak ostatnio pisałem przy Caol Ili, różnice potrafią być znaczne.
O samej whisky
Teoretycznie ta edycja nie różni się od pozostałych. Jak wspominałem we wcześniejszych wpisach o Distillers Edition, Lagavulin jest dodatkowo finiszowany w beczkach po sherry Pedro Ximenez. W tym przypadku mamy do czynienia z destylatem z rocznika 2002 butelkowanym w roku 2018. Tak jak klasyczny 16-letni Lagavulin, tak i tutaj mamy butelkowanie w mocy 43% z filtracją na zimno i barwieniem.
Kolor: bursztynowy
Zapach: crème brûlée, spalony dąb, glony, guma, perfumowany, słodkie sherry
Smak: lekko pikantny dąb, czerwone owoce, wędzone wiśnie, spalony dąb
Finisz: gorzka herbata, kwaśna czekolada, spalony dąb, kwaśny popiół
Na nosie od razu ujawnia się dymny charakter oraz słodkość. Pierwszy plan to crème brûlée, do tego spalony dąb i sporo glonów. Dalej guma, aromaty perfumowane i troszkę sherry. W smaku dobrze znany lekko pikantny dąb i bardzo dużo czerwonych owoców, głównie wiśni ale z mocnym wędzonym akcentem. Kończy znów dąb, ale tym razem spalony. Finisz wytrawny, zaczyna się gorzką herbatą, potem w końcu pojawiają się kwasowość pod postacią gorzkiej i kwaśnej czekolady. Kończymy mocno dymną nutą spalonego dębu i kwaśnego popiołu.
Po zapachu spodziewałem się dużo słodszej whisky, lecz w smaku i tym bardziej na finiszu jest raczej wytrawnie. Brakuje trochę balansu który wprowadza mocniej zaznaczona kwaskowość w roczniku 2003, który tak mnie uwiódł. Niemniej rocznik 2002 to bardzo solidna i przyjemna pozycja.