Szał na destylarnię Ben Nevis ciut zelżał, wydaje się, że na rynku nastąpił delikatny przesyt roczników z drugiej połowy lat 90. U mnie jednak wydanie butelkowane przed wspomnianym zalewem, do tego, w tamtym czasie, była to najdroższa butelka jaką kupiłem. Ale parametry się zgadzały, a cena była w sumie w stosunku do nich niezła. Także degustacja z małą dozą sentymentu.
O samej whisky
Beczka kolejnego napełnienia po sherry numer 15973 została zalana w październiku 1996 i zabutelkowana w październiku 2019. Moc zostałą zredukowana do 50%, co jest charakterystyczne dla serii The Old Malt Cask, ale whisky pozostała niefiltrowana i w naturalnej barwie.
Kolor: złoty
Zapach: plastik, grejpfrut, korzenny, białe winogrona, skórka pomarańczowa, dąb
Smak: skórka pomarańczowa, cierpkie cytrusy, wosk, tran, żelki owocowe, mineralny
Finisz: skórka pomarańczowa, cierpki dąb, perfumowany, plastik, lekko chemiczny
No nosie od razu uderza plastik, ale w akceptowalnym wydaniu, mieszający się z cierpkiem grejpfrutem i białymi winogronami. Dalej skórka pomarańczowa i dąb. Zdecydowanie wytrawnie. Smak po linii zapachu, dużo skórki pomarańczowej i jeszcze więcej cierpkich cytrusów. Dalej wosk, zaskakująca odrobina tranu, żelki owocowe podszyte mineralnością. Finisz również nie zaskakuje, dalej jest mocno wytrawnie. Skórka pomarańczowa i cierpki dąb. Lekko perfumowany, wraca znany już z zapachu plastik. Na koniec odrobinę chemicznie.
Rasowy Ben Nevis, czego nie można powiedzieć o wszystkich ostatnich niezależnych butelkowaniach, chociaż bardziej w stronę plastiku niż benzyny. Beczka bardzo fajnie zagrała z destylatem tworząc bardzo spójną i dobrze zbalansowaną whisky. Daleko jest jednak od nudy, na każdym etapie degustacji pojawiają się ciekawe i subtelne szczegóły. Jedyny zarzut to ciut za ostry na finisz.