Recenzja: Bruichladdich Black Art 7.1

Bruichladdich Black Art 7.1

Bruichladdich Black Art to seria, która łamie zasadę destylarni o transparentnośći. Nie wiem czy to zabieg marketingowy (podobno), czy raczej problem z identyfikacją beczek i bałagan w papierach. Taka czarna magia ma zapewnić nam starsze i jak najlepsze whisky.

O samej whisky

Mimo tego, wiemy, że jest to whisky z rocznika 1994 mająca, w momencie butelkowania, 25 lat. Bruichladdich nie łamie swoich innych zasad i dalej dostajemy produkt bez filtracji na zimno i bez barwienia. Moc to 48.4%.

Bruichladdich Black Art 7.1

Kolor: rubinowy
Zapach: stara skóra, ogórki kiszone, lakier, gotowane warzywa, kandyzowane wiśnie
Smak: gorzki plastik, stara skóra, główki zapałek, aceton
Finisz: gorzki dąb, stara skóra, spalone pestki wiśni, spalony plastik, stary dąb

Na pierwszym planie stara skóra z potem ogórki kiszone (mi akurat to nie przeszkadza). Kręcenie kieliszkiem zdecydowanie szkodzi tej whisky, ponieważ dochodzi do tego alkoholowy lakier, lepiej dać jej odstać. Potem gotowane warzywa i bardzo przyjemne kandyzowane wiśnie. W smaku trochę płasko, lekko pikantnie, potem nieprzyjemny gorzkie plastik. Dopiero potem stara skóra, ale szybko wracamy do główek zapałek i acetonu. Płynnie przechodzimy w finisz, zdecydownaie wytrawny z gorzkim posmakiem dębu. Dalej przebija stara skóra, dochodzą do tego spalone pestki wiśni ale i spalony plastik. Na końcu stary dąb.

Wąchając ją już myślałem, że ostatnim razem zbyt surowo ją oceniłem. Elegancka, nieprzesherrowana, bardzo dostojna z ciekawymi niuansami. Jednak pierwszy łyk szybko przypomniał mi, dlaczego niezbyt interesuję się nietorfowymi Bruichladdich. Po kilku podejściach nie jest tak źle (momentami odbierałem ja dużo ostrzej i bardziej alkoholowo), jednak poza nosem jest dosyć przeciętna. Dobra, ale niewyróżniająca się.

Ocena: 87/100

Czytam i polecam: DramHunter | MaltVader | Fine Spirits Club