Recenzja: Ardbeg Blaaack Committee Release

Jeśli pamiętacie wpis o standardowym Ardbegu Blaaack to wspominałem w nim o edycji Comittee Release. Po różnych perturbacjach moja butelka w końcu do mnie dotała, czas więc się za nią zabrać.

O samej whisky

Jedyna różnica pomiędzy wydaniem Comittee Release a standardowym to moc. W tym przypadku dostajemy 50.7% (nie jest to moc beczki), podczas gdy butelkowanie szeroko dostępne oferuje 46%. Cała reszta jest taka sama. Przypomnę więc, że ta edycja to Ardbeg finiszowany w beczkach po winie Pinot Noir z Nowej Zelandii. Obie edycje nie były poddane filtracji na zimno ani barwienia karmelem.

Kolor: złoty
Zapach: kwaśne wino, słodki torf, jodyna, lakier, śliwki w czekoladzie
Smak: kwaśny popiół, słodki dąb, plastelina, czerwone owoce, lakier
Finisz: słodki torf, suche siano, wędzonka, popiół

Na nosie otwiera kwaśne wino i słodki torf. Nie brakuje jodyny i lakieru. Odrobina śliwki w czekoladzie. W smaku również kwaskowo, głównie kwaśny popiół, następnie słodki dąb. Odrobina plasteliny, czerwone owoce i ponownie lakier. Finisz dosyć delikatny, dużo słodkiego torfu i suchego siana. Dalej wędzonka i na końcu popiół.

Bez większej różnicy w stosunk udo standardowej wersji 46%. Wyższa moc nie dodaje ani tekstury ani smaku, ale też nie przeszkadza.

Ocena: 88/100

Dodaj komentarz

Czytam i polecam: DramHunter | Fine Spirits Club