Inchgower nie zależy do najpopularniejszych destylarni ani w Polsce (chociaż ostatino zdecydowanie pokazał się z dobrej strony) ani nigdzie indziej. Nie znam nikogo, kto powiedziałby, że to jego ulubiona destylarnia. Jedyna dostępna oficjalnie edycja to 14-letnie wydanie z serii Floria & Fauna.
Inchgowera za to można całkiem często spotkać u niezależnych bottlerów. Taka też właśnie butelka trafiła w moje ręce.
O samej whisky
Destylat z 2007 roku trafił do beczki kolejnego napełnienia po sherry numer 801246 w której to dojrzewał przez 12 lat do roku 2020. Po tym czasie whisky została zabutelkowana w mocy beczki 55.8% w naturalnej barwie i bez filtracji na zimno.
Kolor: ciemnozłoty
Zapach: konfitury truskawkowe, rosół wołowy, brokuł, ketchup Heinz, stara skóra, drożdżówka, umami
Smak: dąb, czerwone owoce, stara skóra
Finisz: proch strzelniczy, cierpki dąb, plastik, taniczny
Od razu czuć, że pachnie zdecydowanie starzej niż 12 lat. Ciężko i intesywnie, z dużą dawką charakteru. Mnóstwo konfitury truskawkowej i umami pod postacią rosołu wołowego i ketchupu Heinz. Do tego brokuł z wody, drożdżówka i w końcu coś normalniejszego, czyli stara skóra Na języku zaskakująco łagodnie jak na tak wysoką moc. Tutaj już nie ma takiego kalejdoskopu wrażeń jak na nosie. Dominuje dąb z dużą dawką czerwonych owoców i starej skóry. Finisz trochę nadrabia. Proch strzelniczy (który niektórzy mogą odbierać jako mocną siarkę), cierpki dąb z dozą plastiku. Mocno taniczny.
Bardzo dużo się dzieje. Jest tak gęsto i brudno, że momentami wydaje się, że jestesmy z Campbeltown. Szkoda, że whisky jest ciut pikantna i alkoholowa, bo profil ma bardzo smaczny i ciekawy. Gdyby nie to mogłoby być wyżej.
Kolejny młody, ciemny Inchgower w wysokiej mocy – mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Nic bardziej mylnego. Whisky ta zbiera bardzo skrajne opinie, u mnie jak widzicie wypadła zdecydowanie na plus. Bardzo lubię próbować takie bardzo polaryzujące whisky. Chociaż ze znajomymi zazwyczaj postrzegamy je podobnie. Smaki nabyte?