I oto kolejna nowa destylarnia destylarnia debiutuje na rynku. Co prawda miało to miejsce w 2021 roku a ja piszę o tym w pod koniec 2023, ale w perspektywie świata whisky to wcalne nie jest dużo. Tym bardziej, że od tamtej pory za dużo się nie wydarzyło. Ot, drugi rozlew Stobcross i w tym roku specjalna edycja. Prosto z Glasgow, znad brzegu Clyde, destylarnia Clydeside.
O samej whisky
Clydeside Stobcross to whisky bez oznaczenia wieku, jednak wiedząc, że destylarnia działa od końcowki 2017 łatwo dojść do wniosku, że dostajemy whisky zaledwie 3-letnią. Produkt finalny butelkowany jest w 46% bez filtracji na zimno ani barwienia. Niestety nie wiemy nic o użytych beczkach. Do produkcji użyto wyłącznie szkockiego jęczmienia.

Kolor: słomkowy
Zapach: new make, śliwki, poziomki, suchy dąb, karton, plastik
Smak: gorzki dąb, gruszka, karton, stara skóra, alkohol
Finisz: gorzkie pestki wiśni, poziomki, karton, skóra
Na nosie od razu czuć, że mamy do czyenienia z bardzo młodą whisky. Czuć bardzo dużo nut new makowych (śliwki, poziomki). Do tego suchy dąb oraz niezbyt przyjemne karton i plastik. W smaku bardzo gorzko dębowo. Do tego gruszka i znów karton. Dużo skóry ale mało szlachetnym, tanim wydaniu. Dosyć alkoholowo. Finisz nieprzyjemny, zbożowy, przypominający młody grain lub blend. Gorzkie pestki wiśni, poziomki, karton i skóra.
Nie za dużo pozytywnych odczuć, chociaż nie ma dramatu. Wciąż lepszy niż większość blendów. Jednak porównując do ostatnich debiutów, zwłaszcza Torabhaig The Inaugural Release, Clydeside wypada słabo. No cóż, zobaczymy co dalej.