Debiut 21-letniego Hazelburna wypadł bardzo pomyślnie. Zobaczymy jak prezentuje się obecny na rynku od dawna Springbank w tym samym wieku, chociaż wydnego kilka lat temu.
O samej whisky
Springbank 21-letni zabutelkowany w 2017 roku (kod butelkowania 17/173) to kupaż beczek po bourbonie, sherry, porto oraz rumie. Klasycznie dostępny w 46% bez filtracji na zimno i w naturalnej barwie.
Kolor: złoty
Zapach: stary magazyn, żelki ananasowe, owoce leśne, stara skóra, woda różana, gotowane warzywa
Smak: smar, stara skóra, ananas, spalony dąb
Finisz: gorzki dąb, stara skóra, perfumowany, woda różana, popiół, lekko alkoholowy
Na nosie otwierają tak dobrze znane i lubiane aromaty starego magazynu. Potem żelki ananasowe i owoce leśne. Dalej dają o znać beczki po sherry pod postacią starej skóry i wody różanej. Na koniec gotowane warzywa. W smaku bardzo gładko, aż płasko. Zdecydowanie brakuje tekstury. Mnóstwo smaru i starej skóry. Z tylu ananas i spalony dąb. Nie dociąga do zapachu. Finisz to gorzki dąb i ponownie stara skóra. Dużo wody różanej i popiołu. Jest sztucznie perfumowanie i lekko alkoholowo.
Ogólnie to lekkie rozczarowanie. Springbank, zwkłaszcza strasze wydania, przywzyczaiły mnie to dobrej tekstury i oleistości, nawet pomimo niskiej mocy. Tutaj dodatkowo cały profil jest zbyt gorzki i dębowy. Nie dowozi niestety złożoności obiecanej zapachem.