Laphroaig butelkowany dla Highgrove, czyli fundacji Księcia (już Króla) Karola, pojawił się już na blogu. Sprawdźmy, czy wydanie z innego rocznika znacząco się różni.
O samej whisky
Parametry pozostają bez zmian. Wciąż jest to 12-letnia whisky (destylowana w kwietniu 2009) z pojedyńczej beczki po bourbonie (numer 1782) butelkowana w 46% bez filtracji na zimno i naturalnej barwie.
Kolor: słomkowy
Zapach: suche siano, świeża bułka, małże, cytrusy, słodki torf, mentol, mango
Smak: cytrusy, suche siano, słodki dąb, kwaśny popiół
Finisz: popiół, mango, spalone drewno, pikantny dąb
Nos otwiera się bardzo rześko dużą ilością suchego siana i świeżej bułki. Potem lekko zaskakujące słone małże. W tle delikatne cytrusy, słodki torf, dalej chłodny mentol i przejrzałe mango. W smaku dosyć podobnie, tym razem jednak to cytrusy wysuwają się na pierwsze plan. Uzupełnieniem jest suche siano, przyjemnie słodki dąb i kwaśny popiół. Płynnie przechodzimy do finiszu, gdzie oprócz popiołu ponownie pojawia się mango. Kończymy mieszanką dobrze znanego spalonego drewna i pikantnego dębu.
Bez zaskoczeń – klasyczny Laphroaig po bourbonie. W tej beczce trochę brakuje mi owocowości oraz tekstury. Szkoda, że whisky skręca w zbyt kwaśne rejony. Niemniej bardzo przyjemna pozycja spełniająca oczekiwania.