Cambus to nieistniejąca już destylarnia, jednak w przypadki grainów nikt nie płacze i nie przejmuje takimi faktami. Potraktujmy go jako koleny single grain.
O samej whisky
W Murray McDavid zawsze lubili bawić się beczkami, tak jest też tym razem. Whisky to kupaż trzech świeżych beczek po koniaku w których destylat spędził 14 miesięcy. Wcześniej, od destylacji w 1990 roku, dojrzewał w trzech beczkach po bourbonie. Ostatecznie daje to whisky 30-letnią, niefiltrowaną na zimno i w naturalnej barwie. Butelkowana w mocy 47.8%.
Kolor: złoty
Zapach: wanilia, rum, rodzynki, lukier, mentol
Smak: wanilia, rodzynki, stara skóra, cierpki dąb
Finisz: cierpki dąb, stara skóra
Pachnie jak stary grain, niczym w sumie się nie wyróżnia. Dobrze znane nuty wanilli, rumu z barbadosu. Sporo rodzynek, lukru i mentolu. Momentami czuć trochę aromaty tropikalnej maturacji Kavalana czy tropikalnej (czyli pod nagrzaną blachą) Bimbra. Na jezyku przyjemnie, mimo dość niskiej mocy jest jakaś tekstura. Tutaj również bez zaskoczeń – mnóstwo wanilli i rodzynek, starej skóry i w końcu cierpkiego dębu. Płynnie przechodzimy do finiszu, który jest mocno wytrawny. Cierpki dąb i stara skóra.
Archetyp graina zaczynającego wchodzić w wiek dojrzały. Nie jest to whisky zniewalająca, nie jest skomplikowana, ale bardzo przyjemna i niezobowiązująca.