Moja ekscytacja w związku z pojawieniem się na rynku 16-letniego Kilkerrana w 2020 roku była całkiem spora, whisky spełniła też wszystkie moje oczekiwania. Bardzo podobało mi się, że jest to w zasadzie whisky z beczki po bourbonie. Sprawdźmy jak wypada drugie wydanie wprowadzające drobne zmieny, butelkowane w 2021.
O samej whisky
W butelkowaniu z 2021 bazę wciąż stanowią beczki po bourbonie (75%), tym razem z domieszką klasycznych beczek po sherry (25%). Zaskoczeniem nie jest brak filtracji na zimno ani barwienia karmelem. Moc to ponownie 46%.
Kolor: złoty
Zapach: skórka cytrynowa, grejpfrut, żurawina, stary magazyn, guma, dym, marmolada truskawkowa
Smak: pikantny dąb, pieczone czerwone jabłka, stara skóra, cierpki dąb
Finisz: cierpki dąb, stara skóra, proch strzelniczy, siarka
Nos dość wytrawny, otwiera spora dawka cytrusów pod postacią skórki cytrynowej i grejpfruta. Potem dają o sobie znać beczki po sherry pod postacią żurawiny, starego magazynu i gumy, czyli aromatów znanych z innych Kilkerranów po sherry. W tle przwija się odrobina dymku i marmolana truskawkowa. W smaku dominuje pikantny dąb i pieczone czerwone jabłka. Wpływ sherry znowu się przebija, tym razem jako stara skóra i cierpki dąb. W ten sposób płynnie przechodzimy do finiszu, który jest zdominowany nutami z beczki po sherry. Otwierają te same aromaty, czyli cierpki dąb i stara skóra. Dochodzi do tego, również znany z Kilkerranów po sherry, proch strzelniczy i odrobina siarki.
Porównując do poprzedniego wydania zapach jest mniej kwaśny i brakuje nuty słodowej. Jest zdecydowanie bardziej nowocześnie. Na języku mniej gładko, ciut bardziej alkoholowo i odrobię bardziej współcześnie, głównie za sprawą mocnego wpływy sherry i przykrycia trochę charakteru destylatu. Ogólnie jednak utrzymuje klimat poprzedniego wydania.