Po 46-letnim Invergordonie od The Finest Malts ciekawe będzie porównać go z innym wypustem z tej destylarni z tego samego rocznika, tym razem butelkowanego przez Thompson Bros.
O samej whisky
Tym razem również dostajemy whisky w mocy beczki jednak tylko 42%. Niekoniecznie musi to dziwić, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z whisky 48-letnią. Jest to kupaż 3 beczek po bourbonie, także zapewne moc jednej lub dwóch z nich spadła poniżej wymaganych prawnie 40%. Butelkowanie pochodzi z 2020 roku i nastąpiło bez filtracji na zimno i w naturalnej barwie.
Kolor: złoty
Zapach: lukier, rum, rodzynki, wanilia, maślany, kokos, mentol, sosna, skóra
Smak: słodki dąb, plastik, wanilia, rum, rodzynki, korzenny
Finisz: perfumowany, stara skóra, przypalony tost, pikantny dąb
Nos otwiera dobrze znany ze starych grainów lukier ze sporą dawką klasycznego niskoestrowego rumu. Potem rodzynki, co jest lekkim zaskoczeniem, sporo wanilli. Bardzo maślanie z dużą dawką kokosa. W tle mentol i sosna. W smaku głównie słodki dąb, sporo plastiku i wanilli. Odrobina rumu, rodzynek i przypraw korzennych. Finisz perfumowany z mocnym, cierpkim aromatem starej skóry. Do tego przypalony tost i na końcu pikantny dąb.
Bardzo przyjemna, elegencka i deserowa pozycja. Ciut brakuje jej mocy. Profil bardzo podobny do beczki od The Finest Malts choć trochę lżejszy, bardziej żwawy i złożony.