Recenzja: Daftmill 2009 Summer Batch Release B. 2020

Pierwszy Daftmill na blogu, delikatnie mówiąc, nie dowiózł i na razie piastuje tytuł zawodu roku. Czy wydanie z kolejnego roku, choć młodsze, wypadnie lepiej?

O samej whisky

Tym razem dostajemy owoc letniej destylacji z sierpnia 2009. Tym razem whisky pochodzi w sumie z 4 beczek, zarówno po bourbonie jak i po sherry. Butelkowanie nastąpiło w 2020 roku po 10 latach maturacji. Moc została obniżona do 46%, jednak whisky wciąż jest niefiltrowana na zimno i niebarwiona.

Kolor: jasnozłoty
Zapach: zbożowy, wosk, rum, cytrusy, owoce tropikalnie, marchew, lakier
Smak: cytrusy, pikantny dąb, parafina, gorzkawy
Finisz: cytrusy, plastik, parafina, gorzkawy

Nos mocno zbożowy z mocno odcisniętym woskiem i rumem. Sporo cytrusów, do tego marchew i lakier. Dosyć tropikalnie, co przypomina mi większość wydań z destylarni Bimber oraz niektóre Kavalany. W smaku beczka po bourbonie gra pierwsze skrzypce – monco wyczuwalne cytrusy, trochę pikantnego dębu. Powraca znana z pierwszego spotkania z tą gorzelnią parafina i gorzkawy posmak samego destylatu. Finisz nie zaskauje. Pojawiają się w zasadzie te same aromaty co w smaku.

Whisky dosyć podobna profilem do poprzednio opisywanego Daftmilla 2007, tutaj jednak nie ma wad, które tak dreastycznie psuły odbiór tamtej butelki. Jest zdecydowanie lepiej, ale wciąż na pewno nie wybitne.

Ocena: 85/100

Czytam i polecam: DramHunter | MaltVader | Fine Spirits Club