Gordon & MacPhail od zawsze szanuję, ale ostatnio doceniam coraz bardziej. Hossa czy bessa, oni zawsze robią swoje. Dziś sprawdzę, zakupioną już słuszny czas temu, butelkę z serii Distillery Labels, a konkretnie z destylarni Mortlach.
O samej whisky
Gordon & MacPhail podają nam bardzo skromne informacje o tym wypuście. Na etykiecie podano jedynie wiek oraz moc 43%. Niektóre źródła podają, że whisky niebarwiona i niefiltrowana na zimno, jednak na butelce nie ma takiej informacji.
Kolor: złoty
Zapach: skóra, guma, karmel, czerwone owoce, główki zapałek, kwaśny dąb
Smak: czerwone owoce, skóra, kwaśny dąb, benzyna, popiół
Finisz: skóra, lakier, pikantny dąb
Nos to brudne sherry w świetnej postaci. Skóra, guma i odrobina siarki. Przyjemny karmel i równoważący to kwaśny dąb. Na języku już mniej spektakularnie, ale niezwykle pijalnie. Klasyczne nuty z beczki po sherry, czyli czerwone owoce i skóra ładnie mieszają się z kwaśnym dędem i odrobiną benzyny przypominającą ciut Ben Nevisa. Finisz niezbyt skomplikowany, podobnym tonie.
Ten Mortlach to nie jest żadne odkrycie, ale świetny daily dram, którego nie powstydziłby się żaden bottler ani destylarnia. Co ciekawe, podczas festiwalu w Mediolanie piłem butelkowanie z 1999 i oceniłem je tak samo.