Dawno nie było ani oficjalnego, ani niezależnego, ani, tym bardziej, zakamuflowanego Laphroaiga. Dlatego dziś zajrzymy do zachodnich sąsiadów i zobaczymy co w tym temacie ma do powiedzenia Best Dram.
O samej whisky
Destylat z maja 2011 dojrzewał w beczce kolejnego napełnienia po sherry numer 2014 do października 2018. Po tym czasie rozlano 300 butelek w mocy beczki 59.9% bez filtracji na zimno ani barwienia.

Kolor: jasnozłoty
Zapach: przejrzałe mango, popiół, cytrusy, nugat, masło, skóra, słodki tytoń
Smak: słodki, okragły, czerwone owoce, cytrusy, rum, popiół
Finisz: popiół, rum, spalony plastik, przypalony stek
Czuć, że to beczka kolejnego napełnienia, sherry nie dominuje, ale ładnie uzupełnia aromat. Na nosie Laphroaigowy popiół, zaskakująco dużo cytrusów jak na beczkę po sherry. Słodkie, przejrzałe mango i odrobina masła (ale nie jest mdło). Nuty po sherry, czyli skóra i słodki tytoń w tle. Na razie bardzo fajnie. W smaku tłusto i słodko, niestety szybko robi się pikantnie. Dosyć okrągło, sporo czerwonych owoców, jakby acai, ale i cytrusów oraz oczywiście popiołu. Przez sekundę lekko rumowo. Woltaż i młody wiek lekko przeszkadzają w odbiorze. Finisz również tłusty i słodki. Sporo popiołu i ponownie rumowo. Odrobina spalonego plastiku i potem przez długi czas przypalony stek.
Jak to Williamson. Słodko, czasem pikantnie. Prosto ale bardzo smacznie.