Tak jak nie torfowe Bruichladdich niezbyt mi leżą, tak Port Charlotte darzę dużą sympatią. Dziś spróbujemy starszego bottlingu, jeszcze z czasów przed stworzeniem linii Cask Exploration.
O samej whisky
Whisky pochodzi z rocznika 2007 i przez ponad 8 lat dojrzewała w beczkach po koniaku. Butelkowanie nastąpiło w mocy 57.8% w naturalnej barwie i bez filtracji na zimno.
Kolor: jasnozłoty
Zapach: jamajski rum, benzyna, oscypek, cytrusy, słodki torf, mentol, skórka pomarańczy
Smak: cytrusy, grejpfrut, popiół, skóra, taniczny, eukaliptus
Finisz: benzyna, pikantny dąb, popiół, skóra
No bardzo mocno estrowy i funky. Mnóstwo jamajskiego rumu i benzyny. Następnie oscypek i cytrusy. Pod tym kryje się odrobina słodkiego torfu przenikającego się z mentolem i skórką pomarańczy. Z czasem zapach łagodnieje i pachnie bardziej standardowo. Smak otwierają cytursy z przyjemnie cierpkim grejpfrutem. Dosyć tanicznie, sporo popiołu i skóry, na koniec trochę eukaliptusa. Finisz bliżej zapachu – głównie benzyna, pikantny dąb, ponownie popiół i skóra.
Po tym pierwszym zachwycie nad ciekawym nosem robi się dosyć jednowymiarowo. Niemniej, jak wszyskite oficjalne Port Charlotte, trzyma bardzo wysoki poziom.