Ktoś pamięta jeszcze w ogóle o serii Game of Thrones? Chyba żadna z butelek nie zyskała ogólnego uznania, nawet wydany później, starszy i droższy Mortlach. Pamiętam też krótko trwające próby flipowania zestawów po kosmicznych cenach, które szybko zostały zakończone przez kolejne rozlewy. Pewnie narynek trafiło kilkudziesiąt (jak nie kilkaset) tysiący zestawów.
W każdym razie, pochylmy sie nad Lagavulinem reprezentującym serialowych Lannisterów.
O samej whisky
Lagavulin to jedna z nielicznych butelek w serii z oznaczeniem wieku – w tym przypadku 9 lat. Whisky butelkowana jest w dobrze wyglądających 46% i pochodzi z beczek po bourbonie. Niestety to koniec dobrych wiadomości, bo whisky jest barwiona, oraz zapewne filtrowana na zimno.
Kolor: jasnozłoty
Zapach: grillowany banan, cytrusy, wędzona szynka, sól morska, świeży chleb
Smak: lekko pikantny, cytrusy, skórka cytrynowa, dąb, dym
Finisz: popiół, pikantny dąb, wędzona szynka
Pachnie dokładnie tak, jak młody Lagavulin powinen. Na pierwszym planie grillowany banan, z czasem aromat otwiera się i dochodzą cytrusy ze słona dawką soli morskiej i wędzonej szynki. Odrobina świeżego chleba. W smaku ciut pikantnie, ponowanie cytrusy podbite lekko cierpką skórką cytrynową. Do tego dąb i dym. Finisz to głównie popiół i pikantny dąb, czyli dosyć popularna kombinacja. Do tego powracająca wędzona szynka.
Przyzwoite wprowadzenie w świat torfu nieprzykrytego sherry. W sumie grupą docelową serii są osoby niezbyt siedzące w świecie whisky, więc chyba można ogłosić sukces?