Recenzja: Williamson 2011 Liquid Treasures

Zawsze chętnie sprawdzam młode Laphroaigi, również te występujące pod marką Williamson. Z takich właśnie powodów, ta butelka również wylądowała w moich rękach. Tym razem od niemieckiego bottlera Liquid Treasures z serii Entomology – na etykiecie narysowano motyle, co od razu przywołuje skojarzenia ze starymi etykietami włoskich bottlerów.

O samej whisky

6-letni destylat z destylarni Laphroaig pochodzi z rocznika 2011. Do 2018 dojrzewał w pojedyńczej beczce po bourbonie. Butelkowanie nastąpiło w mocy beczki 59.6% bez filtracji na zimno i w naturalnej barwie.

Kolor: jasny słomkowy
Zapach: grillowana papryka, słód, smalec, dym, ciemne winogrona, lukrecja
Smak: slodki, białe winogrona, dymiony słód, kwaśny dąb
Finisz: słodki popiół, chili, lekko alkoholowy

Nos słodkawy, na pierwszym planie grillowana papryka z dużą dawką słodu, smalec, potem snuje się dym. Bardzo słodko, prawie jak new make, mocno w stronę dojrzałych winogron i pod koniec odrobina lukerecji. Pomimo mocy w smaku alkohol niewyczuwalny, tekstura jest też całkiem tłusta. Ponownie słodko z dużą dawką dymionego słodu, białe winogrona i na przełamanie kwasny dąb. Finisz to słodki popiół ze sporą dawką chili, momentami lekko alkoholowy.

Ta wshiky stoi stranie blisko new make’u. Na pewno nie była to beczka pierwszego zalania. Niektóry to lubią, niektórzy nie. Mi całkiem pasuje, jak na tak młodą whisky to wypada całkiem smacznie.

Ocena: 87/100

Dodaj komentarz

Czytam i polecam: DramHunter | MaltVader | Fine Spirits Club