Swoja butelkę Glenfiddicha 18YO dawno już wypiłem, pomyślałem jednak, że warto wrócić do kilku znanych podstawek. Chociażby po to, aby dać czytelnikom punkt odniesienia. A sobie przypomnieć, czemu nie warto zatrzymywać się na tym etapie. Do dzieła.
O samej whisky
Z trochę wyższej półki, jednak 18-letni Glenfiddich to wciąż podstawka. Rozwodnienie do 40% nie zaskakuje, tak samo jak filtracja na zimno oraz barwienie karmelem. Do maturacji wykorzystano beczki po sherry Oloroso oraz po bourbonie.
Kolor: złoty
Zapach: alkoholowy, kwiatowy, pieczone czerwone jabłka, lakier, świeża trawa, parafina
Smak: pikantny dąb, gorzkawy, kwiatowy, plastik, trawa
Finisz: pikantny, gorzki dąb, plastik, czarna herbata
Nos serwuje typowy profil delikatnego Speysidera. Co prawda miejscami jest lekko alkoholowo i lakierowo, to jednak królują pieczone czerwone jabłka z ogromną ilością kwiatów i świeżej trawy. Po takim wstępie może być bardzo różnie. Smak jednak skręca w pikantny dąb ze sporą odrobiną goryczki. Dalej ogrom kwiatów. Do tego odrobina parafiny (niestety nie jest to elegancki wosk jak w Clynelish) albo plastiku (nie jest to Ben Nevis aby było to zaletą), na koniec znów trawa. Ogólnie płasko i lekko – w końcu to 40%. Finish średniej długości, ponownie dosyć pikantny. Potem gorzki dąb, który wypada zaskakująco przyjemnie. Tym bardziej w połączeniu z czarną herbatą. Do tego znów trochę plastiku.
Pamiętam, że wiele lat temu, przy pierwszym kontakcie z tą butelką byłem rozczarowany, zwłaszcza ceniąc sobie bardzo Glenfiddicha 15-letniego i licząc na spory przeskok w jakości. Patrząc z dzisiejszej perspektywy wszystko tu jednak się zgadza.
27 lutego, 2024
[…] nie psuje odbioru. Świetny wybór dla kogoś kto pił już wszystkie nudne single malty pokroju Glenfiddich 18-letniej czy Glenlivet 18-letniej, a jednak chciałby zostać przy lżejszych […]