Wracam do whisky, którą wybrałem do naszej klubowej degustacji Highland Park. Ta pozycja, butelkowana przez Elixir Distillers w serii The Whisky Trail, była wcześniej pita i oceniania przez kilkanaście osób w Polsce i wypadła zdecydowanie obiecująco.
O samej whisky
Mamy do czynienia z pojedyńczą beczką nienznego typu (czyli zapewne po bourbonie) numer 44. Destylat z rocznika 2000 dojrzewał przez 18 lat i trafił na rynek w mocy beczki 57.1% w 2019 roku. Rozlano 317 butelek w naturalnej barwie i bez filtracji na zimno. Jak większość tajemniczych whisky z Orkad, tak i tutaj z prawdopodobnieństwem graniczącym z pewnością mamy do czynienia z Highland Park.
Kolor: złoty
Zapach: kwaśne żelki, kwaśnie wiśnie, lekki dymek, skóra, maślany, lekko alkoholowy, grejpfrut
Smak: tłusty, pikantny dąb, cytrusy, grejpfrut
Finisz: gorzki dąb, gorzkie pestki wiśni, lakier
Całkiem złożony i przyjemnie kwaśny nos z lekkim dymkiem. Na języku tłusto, ale mocno pikantnie, alkohol był też dosyć agresywny na nosie. Brakuje złożoności, którą zapowiadał nos. Finisz mocno gorzki z nieprzyjemnym lakierem.
Whisky zdecydowanie nie sprostała moim oczekiwaniom. Nie żeby była jakaś bardzo zła, jednak po 18-letniej Highland Park od uznanego bottlera z dobrymi recenzjami oczekiwałem sporo więcej. Tymczasem była to najsłabsza butelka wieczoru.