Kilchoman Loch Gorm pojawił się już kiedyś na blogu, konkretniej była to poprzednia edycja z 2020 roku. Podstawki Kilchomana z roku na rok są coraz lepsze, nic zresztą dziwnego, skoro mogą wybierać z coraz większej ilości coraz starszych beczek.
O samej whisky
Edycja 2021 to 24 beczki beczki po sherry Oloroso, co dało 17000 butelek. Destylat pochodzi z roczników 2011 i 2012, co daje whisky 9-letnią. Jak to w Kilchomanie, moc to 46%, whisky nie jest filtrowana na zimno ani barwiona.
Kolor: złoty
Zapach: kwaśny dąb, słodkie poziomki, cytrusy, ziemisty, mokry torf, odrobina plastiku
Smak: kwaskowy, słodki torf, czerwone owoce, momentami lekko chemiczny
Finisz: lekko pikantny, tytoń, dym, gorzki dąb, kwaśny popiół
Na nosie przyjemnie ale i zaskaująco kwaśno jak na Oloroso. Na języku bardzo aksamitnie, może aż zbyt, bo wyraźnie brakuje tekstury. Nie ma dymu ani popiołu, raczej słodki torf. Czasem przebija się lekka sztuczna chemiczna nuta i plastelina. Finisz również kwaśny, zostawa na długo posmak popiołu. W końcu pojawia się dym.
Porównując notki z edycją 2020 wypada bardzo podobnie. Chociaż nie wiem, czy ta edycja nie jest ciut słabsza, a może to tylko moje standardy się zmieniły, ale to wymagałoby bezpośredniego porównania. Przy wyższej mocy słabe punkty mogłyby bardziej uwierać, więc niech Loch Gorm zostanie taki jak jest – przyjemny i niezobowiązujący.