Z archiwum wycągam sampla limitowanej edycji Wolfburn z okazji dnia ojca 2020. Jak na razie destylarnia ta, mimo początkowego zaciekawienia, nie zrobiła na mnie zbyt dobrego wrażenia. Może limitowy wypust będzie stał na wyższym poziomie?
O samej whisky
Wolfburn Father’s Day dojrzewała wyłącznie w dwóch beczkach pierwszego napełnienia po sherry Oloroso przez 6 lat od destylacji w 2014 do butelkowania w 2020, która nasąpiła w mocy beczki 51.3%. Bez filtracji i bez barwienia.
Kolor: złoty
Zapach: mdły, spalone mięso, farba, plastelina
Smak: lekko pikantny, mięsny, lakier, gorzkie pestki wiśni
Finisz: słony, czekolada, pikantny imbirm lakier
W zapachu bardzo mdle, sporo spalnego mięsa. Do tego dużo nut chemicznych, jakby destylat był źle cięty: farba akrylowa i plastelina. W smku ciut lepiej. Lekko pikantnie i mięśnie. Nuty chmiczne niestety dalej obecne pod postacią lakieru i gorzkich pestek wiśni. Finisz niestety średniej długości. Słony z dodatkiem gorzkiej czekoalady, pikantnego imbiru i ponownie lakieru.
Niestety nos i chemiczność dyskwalifikują u mnie tę whisky.