Recenzja: Springbank 25YO B. 2021

To już 8. rozlew 25-letniego Springbanka. Rozlewany co roku od 2014 jest najstarszą whisky regularnie oferowaną przez destylarnię.

O samej whisky

Edycja 2021 to głównie beczki po sherry (70%) z domieszką beczek po bourbonie (15%) oraz po rumie (15%). Rozlano 1400 butelek w mocy 46% bez filtracji na zimno, ani barwienia.

Kolor: ciemnozłoty
Zapach: poziomki, smar, przypalona konfitura, mentol, perfumowany, skóra
Smak: poziomki, cierpki dąb, smar, perfumowany, cytrusów, czerwony grejpfrut, eukaliptus
Finisz: cierpki dąb, perfumowany, woda różana, skóra, gorzki tytoń

Ale się zaczyna. Nos to typowy Campbeltown funk. Wydaje się być przedłużeniem tego, co znamy z 18-letniego Springbanka i 18-letniego Longrowa. Poza smarem mamy tutaj poziomki i lekki dymek w postaci przypalonej konfitury. Za tym odrobina mentolu z posmakiem sosny oraz skóry. Końcówka wydaje się lekko perfumowana. Nad całością snuje się klimat starego magazynu, piwnicy i starego drewna, przenoszący nas do magazynu w Campbeltown. W smaku ponownie lekko kwaśne poziomki oraz cierpki dąb. W tle smar oraz lekki dymek. Także wydaje się lekko perfumowany. Schowane nuty cytrusów, czerwonego grejpfruta i odrobina ziół, tym razem eukaliptusa. Tekstura niezbyt oleista, chociaż bardzo gładka. Finisz to ponownie cierpki dąb, bynajmniej nie pikanty. Bardzy wytrawny, przyjemnie kontrastuje z dość słodkim smakiem. Ponowanie nuty perfumowane, tutaj wypadające dosyć sztucznie. Może przez zmieszanie z wodą różaną. Do tego dobrze znane z beczki po sherry skóra i gorzki tytoń. Finisz trwa i trwa, na długo pozostawiając wytrawny, dębowy posmak.

Pyszna whisky. Jedyny mankamenty, do których mogę się przyczepić, to lekko sztuczny posmak na finiszu oraz niezbyt oleista tekstura. W mocy beczki byłaby petarda.

Ocena: 93/100