Recenzja: Emperor’s Way Henry The Lion

Zostajemy w niemieckiej destylarni Hercynian Distilling, jednak tym razem w kieliszku whisky dużo ciekawsza niż ostatnio. Torfowy destylat butelkowany pod marką Emperor’s Way już gościł na blogu i zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Pora na następcę cesarza Henry IV, czyli Henry The Lion.

O samej whisky

Tak jak przy ostatnim wydaniu, whisky jest kupażem roczników 2012-2016. Przy butelkowaniu w 2020 oznacza więc to whisky około 4-letnią. Maturacja odbywała się w beczkach po sherry Pedro Ximenez oraz Palo Cortado. Rolew w mocy beczki 56.5% bez filtracji na zimno ani barwienia.

Kolor: rubinowy
Zapach: świeży chleb, wrzosy, liofilizowane truskawki, słone glony
Smak: spalony dąb, kwaśne wiśnie, truskawki, popiół
Finisz: wytrawny, popiół, spalony dąb

Pachnie trochę jak Caol Ila, ale raczej z beczki po bourbonie. Nie czuć za bardzo wpływu sherry, którego bym oczekiwał. Zaskakująco mało słodko. bardzo polno-roślinnie. Dużo świeżego chleba i wrzosów. Dopiero w tle bardzo delikatne liofilizowane truskawki i słone glony. Zaczyna się nieźle. Na języku również lekko, niezbyt tłusto. Sporo spalnego dębu. Kwaśne wiśnie i truskawki oraz popiół i to w sumie tyle. Finisz jeszcze prostszy, mocno wytrawny kontrastujący z (nie aż tak, ale jednak) słodkim smakiem. W zasadzie tylko popiół i spalony dąb.

Poza ogromną dozą popiołu ma niezbyt dużo do zaoferowania. Całkiem smacznie, ale bardzo prosto. Brakuje tekstury i jakiegoś zdecydowania – albo w stronę destylatu albo aktywnej beczki.

Ocena: 87/100

Czytam i polecam: DramHunter | MaltVader | Fine Spirits Club