Po Valinchu Bruichladdich z beczki po czerwonym winie pora na to co lubię najbardziej, czyli torf. W moim rankingu whisky, Port Charlotte jest kilkanaście (jak nie kilkadziesiąt) oczek wyżej niż zwykły, nietorfowy Bruichladdich.
O samej whisky
JUC to skrót od beczki po winie z regionu Jurançon, gdzie produkuje się wina białe. W takiej właśnie beczce numer 1196 destylat dojrzewał przez 10 lat, od kwietnia 2009 do lutego 2020. Butelkowanie oczywiście w mocy beczki 59.7% bez filtracji na zimno ani barwienia.
Kolor: ciemnozłoty
Zapach: słodka żywica, melasa, ser, ognisko, wanilia, mentol, mokra ziemia, przyprawy korzenne
Smak: lekko pikantny, popiół, słodki torf, kwaskowy dąb, czerwone owoce, gorzki metol
Finisz: popiół, spalony dąb, kwaśne wiśnie, razowy chleb, gorzki mentol
Bardzo przyjemny nos. Bardzo słodki torf bardziej przypomina żywicę czy melasę. Do tego odrobina sera i sporo nut ogniska. Dalej znowu słodko, tym razem wanilia. Pojawa się też mentol, świąteczne przyprawy korzenne i mokra ziemia. Jest bardzo intensywnie i aż gęsto. Na języku przyjemnie tłusto i oleiście. Zaczyna się leciutko pikantnie, potem delikatny popiół i słodki torf. Balansuje to kwaskowy dąb z odrobiną czerwonych owoców. Na końcu gorzki mentol. Finisz dosyć prosty – popiół, spalony dab, kwaśne wiśnie. Po jakiś czasue wraca razowym chlebem i gorzkim mentolem. Brakuje trochę szaleństwa obecnego w smaku, a tym bardziej zapachu.
Bardzo szerokie spektrum smaków i aromatów. Prawdziwa karuzela. Szkoda, że całość nie układa się to tak dobrze jak sam zapach. Mimo to bardzo smaczna i dosyć oryginalna pozycja.