Recenzja: Ledaig 2010 La Maison du Whisky Artist Collective 1.2

I znów Ledaig. Jakoś mam do nich słabość. Dziś wydanie od La Maison du Whisky, czyli największego i najdłużej działającego francuskiego sklepu i bottleru. Ponad 60 lat w biznesie, niezliczone własne bottlingi i selekcje. Dzisiejszy bohater należy do serii Artist Collective #1.2.

O samej whisky

Opisywana whisky to vatting 7 beczek po bourbonie. 7-letni destylat z rocznika 2010 zabutelkowano w 2017 roku w mocy beczki 57.1%, bez filtracji na zimno i barwienia.

Kolor: jasny słomkowy
Zapach: cytrusy, mango, wilgotna dżungla, białe winogrona, żelki, benzyna, lukrecja, spalona sosna
Smak: cytrusy, białe winogrona, mango, pikantny popiół
Finisz: cytrusy, popiół, białe winogrona, lekko pikantny

Na nosie mega dużo cytrusów oraz bardzo dojrzałego mango. Bardzo lubię ten efekt, który daje beczka po bourbonie z torfowym destylatem. Potem duszna, wilgotna dżungla, trochę żelek z białych winogron. Na samym końcu przełamująca słodycz benzyna, lukrecja i spalona sosna. W smaku podobnie słodko. Cytrusy i białe winogrona. Mango na dalszym planie, pojawia się lekko pikantny popiół. Jest dosyć oleiście, chociaż bez przesady. Finisz to już duża doza popiołu ciągnącego się cały czas. Przwijają się ponownie cytrusy i białe winogrona. Dosyć mocno pikantnie.

Ledaig mocno po linii Caol Ili, a może nawet bardziej Ardbega, zwłaszcza na nosie. Nie chodzi o dymność, kóra jest schowana, ale o bardzo organiczny torf. Smakuje on mega owocowo i zdecydowanie smakuje starzej niż zaledwie 7 lat. Pomimo wysokiej mocy nie jest alkoholowy. Ogólnie odbiór psuje pikantny i zbyt zdominowany popiołem finisz. Gdzyby nie to byłby punkt więcej. Stosunkowo prosta, ale uczciwa i smaczna butelka.

Ocena: 87/100

Dodaj komentarz

Czytam i polecam: DramHunter | MaltVader | Fine Spirits Club