Milano Whisky Festival to pierwszy festiwal zagraniczny na jaki się wybrałem. Festiwale niemieckie są regularnie odwiedzane przez bywalców z Polski i zasadniczo dobrze zeksplorowane. Łatwo więc zasięgnąć języka, podpytać o poziom, degustacje i kwestie logistyczne. Mediolan był zagadką, jednak wierząć we włoskich importerów i bottlerów postanowiłem zaryzykować. Okazało się, że nie tylko ja bo na miejscu poza klubowy kolegami z Fine Spirits Club pojawiła się też reprezentacja z kręgów The Taste of Whisky. Pozdrawiam serdecznie.
Sam festiwal trwał trzy dni (od soboty do poniedziałku) i odbywał się w ramach większych targów Artegiano In Fiera, skupiających się na rzemieślnikach. W rzeczywistości było tam wszystko, podzielone wedle krajów pochodzenia – odkurzacze, materace, świece, ubrania, i oczywiście kuchnia. Oznaczało to dzikie tłumy i ogromny teren całych targów. Wbrew oczekiwaniom, zaplecze gastronomiczne było bardzo słabe i drogie.
Wracając do tematu festiwalu. Jak już pisałem, postanowiłem zaufać Włochom i wykupiłem trzydniowy karnet oraz tylko jedną degustację. Nie będę dzielił wpisu po dniach, tylko po stoiskach lub tematycznie. Wynika to z faktu, że do niektórych stołów wracaliśmy wielokrotnie, a co lepsze whisky również probowaliśmy więcej niż raz.
Cadenhead
Cadenhead we Włoszech ma bardzo mocną pozycję. Ich stoisko znajdowało się najbliżej wejścia i było zdecydowanie największe. Tam rozpoczęliśmy festiwal, od razu od bardzo mocnych maltów.
Springbank 1994 Cadenhead Ardbeg 1993 Cadenhead Highland Park 1992 Cadenhead’s Whisky Shop Milan
Na pierwszy ogień poszły trzy whisky, które, wedle oczekwiań, lekką ręką osiągnęły pułap 90+. Były to 24-letni Springbank z 1994, 26-letni Ardbeg z 1993 oraz 28-letni Highland Park z 1992 butelkowany specjalnie dla sklepu Cadenheada w Mediolanie. Z tej trójki najbardziej smakował mi Ardbeg.
W kolejnych dniach spróbowaliśmy również starszych grainów. Były to 31-letni Port Dundas również butelkowany dla mediolańskiego sklepu, oraz 35-letnia North British. Obie przyjemne i poprawne, ale daleko im do rewelacji. Mimo to, zawsze kiedy mam okazję próbuję tak starych grainów.
Port Dundas 31YO Cadenhead North British 35YO Cadenhead
Zaciekawił mnie również młody i ciemny Ben Nevisa. Nie będzie zaskoczniem, że whisky ta była przesherrowana i charakter destylarni był ledwo wyczuwalny. Z ciekawości spróbowałem również 27-letniej Glen Scotii. Zaskakująco dobra i ciekawa – mocno metaliczne nuty przypominały mi trochę Dailuaine.
Ben Nevis 2012 Cadenhead Glen Scotia 1992 Cadenhead
Pod koniec dnia drugiego zawitaliśmy u Cadenheada ponownie, tym razem na dłużej. Byliśmy gotowi na przygodę, udaliśmy się więc w kierunku nieoczywistym. A mianowice do Indii, gdzie przywitała mnie destylarnia Paul John i ich 7-letnia whisky, oraz do USA, gdzie skosztowaliśmy 16-letniej whiskey z Tennessee. Ta druga okazała się bardzo pozytywnym zaskoczeniem, chociaz Paul Johnowi nic nie brakowało.
Paul John 2011 Cadenhead 7YO Tennessee Whisky 16YO Cadenhead
Wizyta na stoisku skończyła się zakupem młodej torfowej Bunnahabhain. Bo wiadomo, że jak Bunna to tylko torfowa.
Chorlton Whisky
Chorlton to stosunkowo nowy brytyjski bottler, który dopiero zaczyna działać na arenie międzynarodowej. O ich bottlingach słyszałem bardzo dużo dobrego, także skusiłem się na trzy, wydawałoby się, bardziej obiecujące pozycje. Były to 18-letni Longmorn po bourbonie, 31-letni Glentauchers oraz 23-letni Benrinnes również po bourbonie. Longmorn niestety trochę rozczarał, dwie pozostałe pozycje bardzo na poziomie.
Longmorn 18YO Chorlton Glentauchers 31YO Chorlton Benrinnes 23YO Chorlton
WhiskyFacile
Będąc przy nowych bottlerach nie sposób nie wspomnieć o Davide i Jacopo z WhiskyFacile. Para blogerów zaczęła w tym roku butelkować (a raczej brandować) beczki pozyskane od Signatory i A.D. Rattray Sprobowałem ich 10-letniej Caol Ili oraz premierowej 13-letniej Orkney. Caol Ila niestety przekręcona beczką, chociaż wciąż niezła. Orkney to nie mój smak, moim zdaniem beczka nie była zbyt aktywna. Wiem jednak, że niektórym podeszło, mi z każdym dramem też smakowała coraz bardziej. Życzę chłopakom powodzenia w dalszej selekcji.
Caol Ila 2010 WhiskyFacile SirenOrkney 2008 WhiskyFacile Scylla And Charybdis
Hidden Spirits
Hidden Spirits to całkiem znany i lubiany w naszym kraju włoski bottler. Poza swoimi własnymi bottlingami na ich stoisku znalazły się również ostatnie wypusty Sansibar czy Milroy’s.
Tematycznie więc, dwa Springbanki. Ten od Sansibara z 1996 niestety trochę odstawał, beczka do sherry z finiszem maderą brzmi jak ratowanie słabej whisky. I tak zapewne było. Nie za dużo czuć było tam Springbanka. Za to Milroy’s 1992 świetny.
Springbank 1992 Hogshead #185 Milroy’s Springbank 1996 Sansibar 10th Anniversary
Kolejna parka to Clynelish. Ponownie jeden dla Milroy’s z 1997 a drugi dla Sansibara z 1996. Oba po bourbonie, czyli to co lubię najbardziej. Tutaj z kolei Sanibar wypadł nieznacznie lepiej. Obie w okolicach magicznych 90 punktów.
Clynelish 1997 Hogshead #12359 Milroy’s Clynelish 1996 Sansibar 10th Anniversary
Trzecia para to Ben Nevis. Trochę nierówna walka, bo jest między nimi 10 lat różnicy. 25-letni Ben Nevis 1996 Milroy’s z beczki kolejnego napełnienia po sherry wypadł bardzo dobrze, ale nie zaskoczył. Z kolei 12-letniBen Nevis 2006 od Hidden Spirits trafił do kieliszka w ramach ciekawoski. Słód do jego produkcji pochodzi ze słodowni Port Ellen, czyli został zadymiony torfem z Islay. I to aż do 50ppm. Jak na młody wiek bardzo dobra pozycja. Ciekawy czy to taki sam przypadek jak opisywany niedawano mocno torfowy Ben Nevis dla Rolf Kaspar? Inny rocznik, ale może geneza taka sama?
Ben Nevis 1996 Refill Sherry Butt #20 Milroy’s Ben Nevis 2006 Sherry Cask #BN618 Hidden Spirits Lochindaal 2009 #LH921B Hidden Spirits
Na dokładkę spróbowałem jeszcze Lochindaala, czyli mocno torfowego Bruichladdich, z własnego bottlingu Hidden Spirits. Wszystkie które do tej pory piłem trzymały poprawny poziom, tak też było tym razem.
Laphroaig
Degustację Laphroaiga odpuściłem licząć, że jedynie dwie butelki których nie mam i nie piłem będą dostępne na stoisku. Tak też na szczęście się stało. Butelka Laphroaiga na której najbardziej mi zależało to najnowsza 33-latka z serii The Ian Hunter Story. Była bardzo dobra, jednak mimo to trochę mnie rozczarowała. Wziąłem sampelek do rozpracowania na spokojnie, tak samo jak najnowszego wydania wersji 25-letniej. Do porównania ze starszym wydaniem, które mam na półce.
Laphroaig 33YO The Ian Hunter Story Book 3: Source Protector Laphroaig 25YO 2021
Na jednym z prywatnych stoisk trafiłem też 13-letniego Laphroaiga 1998 od Berry Bros & Rudd z beczki po bourbonie. Smakował dokładnie tak dobrze jak brzmiał. Ze stołu A.D. Rattray również wybrałem Laphroaiga. Ich ostatni Williamson to chyba najstarsza do tej pory whisky z serii – 16 lat w beczce po bourbonie numer 800126.
Laphroaig 1998 #700239 Berry Bros & Rudd Williamson 2005 Bourbon Barrel #800126 A.D. Rattray
Niestety nie udało mi się dorwać żadnego z legendarnych włoskich importów Laphroaiga 10-letniego.
Moon Import
Jak pisałem we wstępie, bardzo liczyłem na stare włoskie bottlingi. Samaroli niestety nie nie znalazłem, ale z nawiązką nadrobił to równie legendarny Moon Import.
Najlepszym co piłem na festiwalu bez wątpienia zostaje Port Ellen 1983 z serii Dovr-Toutes-Mares. Dosyć młoda, bo jedynie 14-letnia, ale z genialną teksturą i pełnością. Bardzo ciekawa pozycja to także Bruichladdich 1983 z serii De Viris Illustribus. To zdecydowanie mniej przystępna pozycja, ale po kilku minutach w kieliszku łagonieje i pokazuje kunszt selekcji Moon Import. Jednak pierwszy kontakt nie był zbyt udany.
Port Ellen 1983 #570073 Moon Import Dovr-Toutes-Mares Bruichladdich 1983 Moon Import De Viris Illustribus
Na innych stoiskach udało się także trafić na dwie butelki wydane na 40-lecie Moon Import w serii Prohibition, czyli Caol Ile 2007 i Glen Moray 2008. Caol Ila mimo rozwodnienia trzymała świetny poziom.
Glen Moray 2008 Oloroso Barrel #2837 Moon Import Caol Ila 2007 #322178 Moon Import
Więcej Springbanków
Nie jest tajemnicą, że Springbank to moja ulubiona destylarnia. W gąszczu butelek udało mi się wypatrzeć kilka starszych bottlingów, których wcześniej nie piłem. W końcu napiłem się Sprinbanków z ceramiki. Byłem ich bardzo ciekawy, wydaje mi się jednak, że cermiczne karafki nie przetrwały próby czasu. Czarna karafka była dosyć słaba i mało Springbankowa. Czerwona odrobinę lepsza, ale dalej nic specjalnego. Wolałbym się napić obecnej 10-latki.
Springbank 10YO 100% Pure Malt Springbank 12YO
Trochę lepiej wypadły starsze bottlingi z tego stulecia. Batch 13 z mojej ulubionej serii Cask Strength wypadł świetnie. Zdecydowanie jeden z lepszych batchy. Springbank 1996 z beczki po Fino numer 264 butelkowany z okazji festiwalu w 2009 był ciekawy, jednak nie do końca przypadł mi do gustu. Miał bardzo taniczny, długi i wytrawny finisz. Warto jednak spróbować.
W tym momencie wspomnę, że w latach poprzednich z okazji festiwalu butelkowano między innymi Port Ellen. W tym roku był to dosyć młody Benrinnes od Wilson & Morgan. W zeszłym roku Caol Ila od tego samego bottlera.
Springbank 12YO Cask Strength Batch 13 Springbank 1996 Fino Sherry Cask #264 Milano Whisky Festival 2009
Gordon & MacPhail
Gordon & MacPhail nie mieli swojego stanowiska, jednak ich bottlingi, które znalazłem na różnych stoiskach, prezentowały bardzo dobry poziom. Na wyróżnienie zasługuje 17-letnia Caol Ila w mocy beczki. Zdecydowanie jedna z najlepszych whisky festiwalu. Miałem spore oczkiwania do 14-letniego Benromacha z 1982, również w mocy beczki, jednak wypadł dosyć blado. Zdecydowanie zbyt agresywny. Podobnie stary bottling 15-letniego Mortlacha z linii Distillery Labels. Świetny nos, ale nic więcej.
Caol Ila 1981 #6398-6401 Gordon & MacPhail Benromach 1982 #1335+1341 Gordon & MacPhail Mortlach 15YO
Jack Wiebers
Jack Wiebers Whisky World to niemiecki bottler, jednak sporo jego butelek znalazło się na festiwalu. Mimo niezłych parametrów, mało co zapadło mi w pamięć. 22-letni Glen Grant 1995 był całkiem niezły, 20-letnia Jura 1997 nawet dobra, ale nie jest to nic o czym śniłbym po nocach.
Glen Grant 1995 Bourbon Cask #59 Jack Wiebers Jura 1997 Bourbon Cask #242 Jack Wiebers
Glen Keith z 1996 był dosyć słaby i mydlany. Najciekawszą, chociaz nie najlepszą, whisky okazał się młody Glencadam. Po kilku podejściach destylarnia ta trafia na moją listę whisky do zgłębienia.
Glencadam 2011 Bourbon Cask #417 Jack Wiebers Glen Keith 1996 #8116 Jack Wiebers
Na stanowisku dystrybutora Lost Dram były równiez butelki od Morrison Scotch Whisky Distillers z linii Carn Mor oraz z destylarni GlenAllachie. Na wyróżnienie zasługuje Benrinnes 1995 jeszcze ze starej linii Carn Mor oraz 32-letni single cask po PX GlenAllachie 1989, którą to piłem w degustacji. To nowa najlepsza GlenAllachie jaką piłem. Resztka buteki wróciła ze mną, także niedługo także pojawi się na blogu.
Benrinnes 1995 Hogshead #7808 Morrison Mackay GlenAllachie 1989 Pedro Ximenez Puncheon #5585
Blendy i inne starocie
Zacznijmy od blendów. Stare blendy to również coś co chodzi mi po głowie od dłuższego czasu. Po spróbownaniu paru jestem ich jeszcze ciekawszy i ruszam na zakupy. Należy wspomnieć o Passporcie z importu Ramazzotti oraz Ballantine’s 17YO z importu Spirit Genova. Pijąc takie whisky można zrozumieć globalną popularność blendów. White Horse Fine Old Scotch Whisky Montenegro niestety trochę zawiódł – może trafiłem na zbyt nowy bottling?
Ballantines 17YO Spirit Genova Passport 100% Scotch Whiskies Ramazzotti White Horse Fine Old Scotch Whisky Montenegro
Pare starych, bardziej standardowych maltów również udało się napić. Bardzo przyjemnie było się napić starego Glenfiddicha. Tylko 8 lat, a smakuje świetnie. Porównałem go z bardziej współczenym bottlingiem, a mianowicie Warhead, czyli tea-sponned Glenfiddichem, or Valinch & Mallet. To był pierwszy dobry wspołczesny jeleń od długiego czasu.
Glenfiddich 8YO Pure Malt Gancia & Savas Warhead 1997 Bourbon Hogshead #19-2101 Valnich & Mallet
Udało się również ustrzelić ciekawą parę Highland Park. Stare wydanie 18-latki oraz niezależne butelkowanie beczki po bourbonie z rocznika 1989. Niestety, oba tylko poprawne, bez fajerwerków
Highland Park 18YO Old Label Highland Park 1989 Hogshead #1896 Liquid Gold
Z innych ciekawostek, wspomnieć należy 21-letni Tomatin z 1968 roku, cudnie tłusty i gęsty. 10-letni Auchroisk, czyli destylarnia którą sam nie wiem za co lubię, z rocznika 1983, będąca pierwszą destylarnią z linii The Singleton od Diageo. Kolejny staroć to oficjalne butelkowanie Tomintoula z 1965 dla importera Liquorama. Chociaż tutaj raczej nie za smak, bo nie wyróżniał się. Widać, że nie wszystkie stare bottlingi były takie świetne.
Tomatin 1968 Sestante Auchroisk 1983 10YO Torino Tomintoul 1965 Liquorama
Pora na butelki wzbudzające zdecydowanie większe emocje i bardziej rozpoznawalne. Nie mogłem pominąć 17-letniego Ardbega z początku wieku. Bardzo dobry, ale liczyłem na więcej. Spróbowałem również starego Macallana z importu Giovanetti & Figli z chęcią w końcu zrozumienia fenomenu marki. Pachniał obłędnie, ale na języku był mocno płaski. Zaciekwaił mnie również Rosebank z bottlingu Douglasa McGibbona. Nie myślałem, że whisky z Lowland może być taka tłusta i wyrazista. Zdecydowanie cieszę się, że spróbowałem whisky z tej nieistniejącej już destylarni.
Ardbeg 17YO Macallan 12YO Giovanetti & Figli Rosebank 1988 #1317+1318 Douglas McGibbon
Nie można zapomnieć o klasykach ze Speyside. 10-letni Glenfarclas z importu Averna Caltanissetta był jednak tylko poprawny. Zaledwnie 5-letni Aberlour Pure Malt smakował za to conajmniej dwa razy starzej. Największe wrażenie zrobił na mnie jednak 12-letni Glenlivet Unblended All Malt na rynek włoski. Niesamowice gładki i pijalny, świetnie zbalansowany.
Glenfarclas 10YO Averna Caltanissetta Glenliver 12YO Seagram Italia Aberlour 5YO Pure Malt
Z rzeczy mniej oczywistych, w moje ręce wpadła kolejna Caol Ila 1989 butelkowana przez Signatory. Ciekawa o tyle, że butelkowana dla Veliera, czyli firmy, która jednak dużo bardziej kojarzy się z rumami. Nie mogłem nie spróbować również Carhu 12-letniej w importu Wax & Vitale. To właśnie na ich Laphroaiga miałem największą ochotę. Koło zamyka bottling Cadenheada. Ale nie byle jaki, ani też nie z oficjalnego stanowiska. W sampelku do domu zabrałem whisky z legendarnej serii Dumpy pochodzącą z zamkniętej destylarni Glen Mhor.
Caol Ila 1989 #4592+93 Signatory Velier Cardhu 12YO Wax & Vitale Glen Mhor 1965 Cadenhead
Podsumowanie
Z wyjazdu jestem bardzo zadowolny. Jakie unikatowe butelki było dane mi spróbować, każdy widzi. Stare bottlingi z włoskiego importu, po raz pierwszy spróbowane zamknięte destylarnie, kolejne Port Ellen. Dokładnie o to mi chodziło. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko tego starego Laphroaiga i drugiej Port Ellen.
Patrząc z perspektywy czasu, dwa dni byłyby jednak wystarczajaco. Logistycznie również wolałbym starą lokalizację festiwalu, czyli hotel, a nie halę targową. Bardzo chętnie wrócę za rok.
W międzyczasie już upolowałem starego Glenfiddicha, teraz szukam Ballantinesa.