Ardnamurchan nie zwalnia i regularnie butelkuje nowe wydania. Dziś w kieliszku trzecie wydanie podstawki z tej destylarni/
O samej whisky
Ponownie postawiono na sprawdzoną recepturę. Miks whisky torfowej i nietorfowej w równych proporcjach oraz beczek po bourbonie (65%) i po sherry (35%). Jest to wciąż destylat z pierwszych lat pracy destylarni, czyli 2014 i 2015. Butelkowanie w charakterystycznej mocy 46.8% bez filtracji na zimno ani barwienia.
Kolor: jasnozłoty
Zapach: new make, banany, gorzkie kiwi, obora, sherry
Smak: skórka pomarańczowa, cytrusy, gorzki new make, gorzki dąb
Finisz: gorzki wosk, cierpka skóra, zielona gałąź, przeżuta guma balonowa, lekko alkoholowy
Nos totalnie zdominowany przez new make oraz jego pochodne czyli banany (może nawet smażone). Za tym twarde, gorzkie kiwi. Potem aromaty rolne (pole, obora) a na samym końcu nieśmiało przebija się wspomnienie beczki po sherry. W smaku przyjemnie tłusto, ale trochę niezdecydowanie. Słodko – gorzko. Dosyć delikatna, ale jednak wytrawna skórka pomarańczowa walczy ze słodszymi cytrusami. I chyba wygrywa. Dalej gorzki new make i gorzki dąb. Dziwny posmak nieczystego chemicznie alkoholu. Finisz ponowanie gorzki. Zaczyna wosk (bardziej gorzki niż cierpki), potem cierpka skóra. Następnie młoda, zielona gałąź (pęd?), także cierpka. Za tym idzie przeżuta (taka już bez smaku) guma balonowa a na koniec po prostu palący, alkoholowy posmak.
Po dosyć odrzucającym nosie (przynajmniej na początku) jest już lepiej. Mimo to wydaje mi się (nie mam już możliwości bezpośredniego porównania), że pierwsza edycja (AD/09.20:01) jednak była spójniejsza i smaczniejsza. Zdecydowanie regres.
Lubię brudne whisky, ale tej bym tak nie nazwał. Jest zbyt chemicznie i sztucznie.