Dziś pozycja bardziej budżetowa, choć całkiem ciekawa, bo przeznaczna na rynek hiszpański. Hiszpanie, podobnie jak Włosi, mają swoją ulubiną markę whisky. W tym przypadku jest to Cardhu. Czy Glenfarclas będzie szedł po podobnej linii?
O samej whisky
Glenfarclas 2011 The Family Malt Collection jest, jak przystało na tę destylarnię, niefiltowana na zimno i w naturalnej barwie. Whisky zabutelkowana jest w mocy 43%, a dojrzewała wyłącznie w beczkach po sherry. Jako, że butelkowana była w 2020 roku jest to whisky 8- bądź 9-letnia.
Kolor: złoty
Zapach: new make, czerwone jabłka, pyłek kwiatowy, plastelina, żelki, słód
Smak: słód, czerwone jabłka, lekko pikantny dąb, żurawina, siarka
Finisz: pikantny, siarka, gorzki dąb, proch strzelniczy, alkohol
No ten młody wiek zdecydowanie czuć. Sporo new makea i czerwonego jabłka. Mocno w stronę kwiatową, trochę dziwnej nuty chemicznej, jakby plastelina, i słodu. Ani szczególnie dobrze, ani szczególnie źle. Bardzo klasycznie i bezpiecznie. Na plus brak wybijającego się alkoholu. W smaku niezbyt intensywnie, rozwodnienie daje o sobie znać. Mocno słodowo i ponownie czerwone jabłka. Lekko pikantnie w stronę dębu i żurawiny. Odrobina siarki, ale aż tak nie gryzie. Za to na finiszu już dużo gorzej. Pikantnie-gorzki dąb na pierwszym planie. Sporo siarki i prochu strzelniczego oraz sztucznie chemicznego alkoholu.
Jak na ten pułap cenowy nie jest źle. Na lodzie czy w koktajlu może nawet fajnie zagrać. Na pewno jest to też spory przeskok względem popularnych blendów. Początkujący nie powinno być zawiedzeni.