Kolejna beczka z degustacji w magazynie destylarni Laphroaig podczas wizyty w sierpniu 2021. Najmłodsza ze stawki.
O samej whisky
W momencie degustacji destylat z 2011 dojrzewał w beczce po Fino 10 lat w magazyanie paletowym numer 10. Była to beczka z europejskiego dębu zalana na mokro, czyli bez całkowitego opróżnienia z sherry (ciekawe co na to SWA). Whisky w naturalnej mocy prosto z beczki 60.8% bez filtracji ani barwienia.

Kolor: pomarańczowy
Zapach: wędzona ryba, popiół, mentol, cheddar, świeża bułka, wędzona żurawina
Smak: kwaśny dąb, popiół, słodkie czerwone owoce
Finisz: popiół, grillowana ryba, kwaśny dąb
Słono, kwaśnie i wytrawnie. Tego można się spodziewać po Fino. Na nosie wędzona ryba i cheddar mieszają się z mentolem i świeżą bułką (coś jakby Caol Ila). Popiół typowy dla Laphroaiga wciąż jednak przebija. W smaku również kwaśno. Finisz już bardziej Laphroaigowy ale dalej słony. Bardzo ściąga język. Ogólnie, również poprzez teksturę i charakter tego dymu w połączeniu z beczką, przypomna mi Bunnahabhain z linii Moine. Jednak Laphroaig najlepiej czuje się w beczce po bourbonie.
Ocena: 88/100
