Recenzja: Glendronach Cask Strength Batch 6

Glendronach, a raczej Billy Walker, trzyma rękę na pulsie i wskakuje do pociągu pod tytułem NAS i moc beczki. Od 2012 roku raczy nas edycją o opisowej nazwie Cask Strength. U mnie w kieliszku 6 wydanie z tej serii z roku 2016.

O samej whisky

Jak Glendronach było, whisky jest niefiltrowana na zimno i nie barwiona. Dojrzewała oczywiście w beczkach po sherry, konkretnie Pedro Ximenez i Oloroso. Batch 6 zabutelkowany został w mocy beczki 56.1%.

Kolor: bursztynowy
Zapach: skórka pomarańczowa, wiśnie, kandyzowana żurawina, mokry tytoń, cukier
Smak: mokry tytoń, piknantny dąb, skórka pomarańczowa, wiśnie
Finisz: skóra, mokry tytoń, ziemisty, pikantny dąb, gorzkie pestki wiśni

Nos to przyjemna sherry bomba. Bardzo dużo skórki pomarańczej i wiśni. Do tego słodka, kandyzowana żurawina i mocny nacisk na mokry tytoń, co w sumie daje dosyć kwaskowy aromat. Duża ilość tytoniu w połączeniu z pomarańczami nasuwa na myśl rum Kuna Davidoff. Momentami lekko alkoholowo. W smaku też po podobnej linii. Dużo pikantnego mokrego tytoniu i dębu, znów skórka pomarańczowa. Finisz nieco ziemisty. Sporo mokrego tytoniu i skóry. Pikantność w postaci dębu, dosyć alkoholowo i gorzko na końcu.

Największą wadą tej whisky jest pikantność, która zaburza balans. Pod nią kryje sie jednak bardzo przejemny aromat. Nawet przebijający miejscami alkohol aż tak nie przeszkadza. Niestety dodanie wody spłyca tę whisky, nie jest to więc rozwiązanie problemu.

Ocena: 86/100

Dodaj komentarz

Czytam i polecam: DramHunter | MaltVader | Fine Spirits Club