Recenzja: Springbank 2007 Refill Bourbon Hogshead Rotation 431

Pora wziąć się za butelki przywiezione z ostatniej wizyty w Szkocji. Na pierwszy ogień idzie specjał z punktu kulminacynego całego wyjazdu, czyli sklepu Cadenheada w Campbeltown. Jest to butelka z osławionego Springbank Cage, czyli butelki będące próbkami różnych beczek na potrzeby destylarni. Nie ma dwóch takich samych.

O samej whisky

Tym razem mam do czynienia z beczką kolejnego napełnienia po bourbonie. Destylat z października 2007 został pobrany z beczki w sierpniu 2020, co daje whisky 12-letnią w mocy 57.3%. Oczywiśnie nie ma mocy o filtracji, czy barwieniu – jest to próbka pobrana na potrzeby master blendera. Beczka o nieznanym numerze leżakowała w magazynie numer 9. Butelka pochodzi z rotacji 431.

Kolor: jasny olej
Zapach: Maggi, pomarańcze, grejpfrut, mentol, sosna, zielone jabłka, świeży chleb, sos sojowy, glony
Smak: cytrusy, skórka pomarańczowa, lakier, kokos, wosk, mineralność
Finisz: gorzkawy, wosk, skórka pomarańczowa, kreda, ziele angielskie

Ciekawy nos. Niby prosty – na początku klasyczne nuty z beczki po bourbonie, czyli cytrusy, tutaj jako pomarańcz i grejpfrut. Czuć świeży chleb, będący przejawem lekkiej słodowości i odrobiny dymu. To wszystko siedzi jednak pod solą w postaci Maggi. Im dłużej jednak wącham tym ciekawsze nuty się pojawiają. Leśno-ziołowe oraz morskie. Pod tym wszystkim charakterystyczna Springbankowa mineralność. W smaku na pierwszym planie gorzkie cytrusy i znów skórka pomarańczowa. Z tyłu lakier, kokos i wosk. Znów sporo mineralności. Zaczyna robić się gorzko, co jest też motywem przewodnim finiszu. Mega dużo wosku, lekko mdle. Dalej czuć skórkę pomarańczową, kredę a na końcu ziele angielskie.

Paradoksalnie woda psuje tę whisky. W smaku robi się słodziej i delikatniej, za to finisz zmierza w nieznośnie pieprzną i gorzką stronę. Bardzo klasyczny Springbank, choć ciut bardziej wytrawny niż zazwyczaj.

Ocena: 88/100

Dodaj komentarz

Czytam i polecam: DramHunter | MaltVader | Fine Spirits Club