Tegoroczna butelka festiwalowa Springbanka trochę zaskauje. Po zeszłorocznej 26-letniej w tym roku w naszych rękach ląduje zaledwie 8-letnia czarna whisky. Mitchellowie pokazali nie raz, nie umieją zrobić dobrą, młodą whisky. Zobaczymy czy tym razem też się udało.
O samej whisky
Ta edycja to 6 lat dojrzewania w beczkach kolejnego napełnienia po bourbonie zakończone 2-letnim finiszowaniem w beczkach po sherry Pedro Ximenez pierwszego napełnienia. Dało to 1160 butelek w mocy beczki 56.5%, oczywiście bez filtracji na zimno ani barwienia.
Kolor: czarna herbata
Zapach: mentol, sosna, gotowane warzywa, guma balonowa, porzeczka, brązowy cukier, mokra ziemia
Smak: tytoń, wiśnie w likierze, rum, skóra, perfumy, mineralność
Finisz: lakier, wiśnie, rum, skóra, mentol, smar, maliny, proch strzelniczy, dąb
Na nosie od początku mocno ziołowo – głównie mentol i sosna. Potem odrobina gotowanych warzyw i wyraźnie gumy balonowej. Do tego dosyć wyraźna porzeczka. W tle przypalony brązowy cukier i mokra ziemia. Dymu u mineralności brak. W smaku tytoń i wiśnie w likierze. Brązowy cukier przemiania się w nuty wyraźnie rumowe. Oczywście jest także skóra. Ciut perfumowanie, pojawiają się nuty mineralne, zwłaszcza po dodaniu wody. Finisz lekko lakierowy, ale całkiem przyjemnie. Ponownie wiśnie w rumie, skóra i odrobina mentolu. Nowością jest smar i maliny. Na końcu kwaskowy proch strzelniczy a potem przyjemny, gorzkawy dąb.
Miło, ze PX nie zdominował whisky słodyczą. Mimo to przykrył charakter destylatu. Jest to jedna z najlepszych sherry bomb jaką piłem, ale nigdy nie zgadłbym, że to Springbank.