Z Macallanami jakoś mi nie po drodze i dalej nie jestem do nich przekonany. Bo tylko w porządku Classic Cut 2019 postanowiłem jednak wrócić do edycji 2018, która, z tego co pamiętam, smakowała mi bardziej.
O samej whisky
Tak samo jak w przypadku nowszego wydania whisky dojrzewała w beczkach sezonowanych sherry z Jerez. To jest to słynne wood policy? W każdym razie, jakiś wspólny mianownik z beczkami po sherry powinen być. Ta edycja równiez butelkowana jest w mocy beczki,51.2% a raczej wysokiej mocy, bo na eytkiecie ta informacja nigdzie nie widnieje. Butelkowana jest w naturelnej barwie i bez filracji na zimno.
Kolor: złoty
Zapach: wiśnie, pieczone jabłka, czerwone pomarańcze, bułka z rodzynkami, lukier, słodki tytoń. orzechy włoskie
Smak: pieczarki, dąb, czerwone owoce
Finisz: gorzkie pestki wiśni, jałowiec, pikantny, pieczarki, siarka
Nos bardzo zbliżony do Classic Cut 2019 jednak tutaj alkohol jest lepiej ukryty. Z przodu oczywiście wiśnie i pieczone jabłka,, może nawet w karmelu. Sporo czerwonych pomarańczy, miesza się to ze słodką bułką z rodzynkami i lukier. Z tyłu odrobina słodkiego tytoniu i orzechów włoskich. Przypomina słodszego Glenfarclasa, bardzo elegancko. W smaku oleiście i gładko. Niestety prosto, dominują pieczarki. Do tego lekko pikantny dąb i czerwone owoce. Finisz to głównie gorzkie pestki wiśni i jałowiec przywołujący na myśl gin. Potem lekko pikantnie, znów dziwna nuta pieczarkowa i odrobina siarki.
Jest trochę lepiej niż w nowszej wersji. Alkohol zdecydowanie lepiej ukryty, jest smacznie, sherry jest wyczuwalne, ale nie jest to sherry bomba. Trochę dziwne nuty pieczarkowe obniżają jednak notę. Finisz mocno wytrawny, co zaskakuje po słodkim nosie.