W destylarni Kilchoman byłem dwa razy. Pierwszy raz podczas Feis Ile 2019 na dniu Kilchomana, drugi zaś podczas wyprawy na Islay i Campbeltown w październiku 2020. Wpis będzie podzielony na dwie cześci, ponieważ na przestrzeni półtorej roku sporo się w destylarni zmieniło.
Feis Ile 2019
Podczas pierwszej wizyty przywitała mnie typowa dla Islay pogoda. czyli deszcz. Połączenie deszczu i festiwalu na świeżym powietrzu nie jest dobrą kombinacją. Przy całym natłoku ludzi udało mi się jednak zwiedzić destylarnię oraz spróbować ich new makea na hali produkcyjnej.
Z racji decyzji tydzień przed wylotem wszystkie bardziej ekscytucjące degustacje były już wyprzedane. Nie udało mi się wziąć udziału w odpowiedniku degustacji o jęczmieniu i drożdżach z roku 2020 i musiałem zadowolić się szybkim, bardziej standardowym zestawem.
Na szczęście z pomocą przyszedł bar, gdzie spróbowałem edycji festiwalowej oraz, niedostępnej już, jubileuszowej.
Październik 2020
Przez półtorej roku w destylani powstało nowe centrum dla odwiedzających, w kórym mieści się sklep, sale degustacyjne oraz bar. Jako, że akurat trwał środek pandemii, nie było można wejść wszędzie. Degusacje równiez nie były prowadzone. Ponownie na ratunek przybył bar, w kórym można spróbować dawno niedostępnych limitowanych edycji, takich jak np. starsze Club Edition.
Kilchoman był jedyną destylarnią na Islay, która podczas pandemii wpuszczała odwiedzjących na produkcję. Zwiedzanie rozpoczęlismy od wizyty w słodowni.
Zobaczylismy też piec do suszenia słodu torfem.
Potem udaliśmy się na produkcję, gdzie udało nam się zobaczyć nowy zestaw alembików podwajający moce produkcyjne.
W magazynie zaś posłuchalismy o beczkach oraz podpatrzeliśmy skład ostatniego rozlewu Machir Bay.
Do Kilchomana nie jest łatwo dotrzeć. Sama wyprawa na Islay jest już wyzwaniem. Destylarnia położona jest zaś na uboczu, prowadzi do niej wąska, kręta i wyboista droga, otoczona polami, na których oczywiście pasą się owce. Trzeba uważac, bo małe owce potrafią wskoczyć na drogę. Nie przeszkadza to jednak miejscowemu listonoszowi w rajdach po tej trasie. Także, aby odwiedzić destylarnię zdecydowanie musicie użyć auta. Jednak zdecydowanie warto. W tej destylarni można zobaczyć proces produkcji z bliska na wszystkich etapach. Obsługa jest bardzo przyjazna i chętnie leje whisky na wynos, co zaowocowało już kilkoma wpisami.
Na koniec chciałbym serdecznie pozdrowić Michała, który jest Bottling Managerem w destylarni.