W przeciwieństwie do opisywanej już na blogu whiskyJohnnie Walker Gold Label, Green Label nie stracił oznaczenia wieku. Wciąż jest to whisky złożona z minimum 15-letnich single maltów. Single maltów, ponieważ Green Label to jedyna, w podstawowym portfolio marki, przestawicielka kategorii blended malt. Czy te dwa, niezaprzeczalnie, atuty przełożą się na wygraną w pojedynku z podobnie pozycjonowanym cenowo Gold Labelem.
O samej whisky
Johnnie Walker Green Label jest bezpośrednim spadkobiercą debiutującej w latach 90 edycji Pure Malt (również z zieloną etykietą). W roku 2012, ze zwględu na wyjątkowo wysoki popyt na whisky blended malt zniknął na kilka lat z rynku europejskiego. Od 2015 jest jednak ponownie dostepny. Podobno składa się on głównie z maltów z destylarnii Talisker, Caol Ila, Linkwood oraz Cragganmore. Jednak oficjalna strona producenta podaje jedynie informacje o whisky z regionów Speyside, Highland, Lowland oraz Islands, nie wspominając nic o Islay. Green Label butelkowany jest w podwyższonej mocy 43%. Jak przystało na Diageo, jest filtrowany na zimno oraz barwiony karmelem.
Kolor: złoty
Zapach: miód, kwiaty, skórka pomarańczowa, białe winogrona, żurawina
Smak: skórka pomarańczowa, wosk, woda różana
Finisz: długi, skórka pomarańczowa, imbir, migdały
Na nosie są pewne elementy wspólne z Gold Labelem. Głównie skórka pomarańczowa, nie czuć za to dymu, choć jest lekko słono. Dużo miodu i pyłków kwiatowych. Czuć pewną ostrość i pieprzność, przywołującą na myśl whisky ze Speyside. Lekko w tle kwaskowe białe winogrona i żurawina. Te pomarańcze przywołują mi na myśl bardziej dojrzałą whiskey Waterford. W smaku zdecydowanie czuć wpływ Clynelish i Mortlach. Ponownie skórka pomarańczowa, tym razem jednak z często współistniejącym woskiem. Odrobina wody różanej. Finisz całiem długi, nikogo nie zaskoczy skórka pomarańczowa. Tutaj jednak wymieszana jest z imbirem oraz migdałami.
Johnnie Walker Green Label wypada całkiem przyzwoicie. Jest trochę płaska i jednowymiarowa, ale całkiem smacza. Zdecydowanie lepsza, niż ją zapamiętałem – wtedy była zbyt pieprzna. Może wynika to z tego, że trochę stała otwarta? Muszę docenić jej balans, jednak ja wciąż, pomimo niższej oceny, preferuję Johnnie Walker Gold Label. Ale u mnie whisky dymne (nawet minimalnie) zawsze wygrywają.