Single caski od Glengoyne nie należą do codzienności. Od czasu do czasu trafia się jakaś butelka z niezależnego bottlingu, jednak przeważnie są to młodsze whisky. Dlatego 19YO oficjalny bottling zdecydowanie mnie zainteresował.
O samej whisky
Destylat z lutego 1998 został zabutelkowany w styczniu 2018 po 19 latach w beczce po, jakżeby inaczej, sherry. Konkretniej beczce z europejskiego dębu typu butt. Zakładałbym pierwsze napełnienie i Oloroso, jednak taka informacja nie została podana. Kolejne dwa lata whisky spędziła w butelce, ponieważ do sprzedaży trafiła dopiero w tym roku. Rozlano 594 butelki w mocy beczki 56.6% bez filtracji na zimno ani barwienia. To ostatnie nie było zresztą potrzebne.
Kolor: ciemny rubin
Zapach: woda różana, słodkie sherry, wakame, kompot śliwkowy, mentol, sosna, lakier
Smak: lekko pikantny dąb, słodkie wiśnie, truskawki, gorzka herbata, sosna
Finisz: długi, stara skóra, tytoń, aceton
Zapach jest dokładnie taki, jakiego możemy się spodziewać. Przynajmniej na początku. Na początku słodka woda różana i sherry, ale bardziej w stronę Pedro Ximenez, niż Oloroso do którego przyzwyczaiła nas Glengoyne. Potem robi się ciekawiej. Odrobina lekko słonych wakame, kompot śliwkowy i w końcu nuty leśne, aż czyszczące nos – mentol i sosna. Na języku lekko pikantny dąb, na początku słodkie wiśnie i truskawki z czasem przechodzące w gorzkawą i ściągającą język gorzką herbatę. Gdzieś z tyłu znowu odzywa się sosna. Finisz długi i zdecydowanie wytrawny. Na początku stara skóra, potem mocny, ściągający język tytoń tytoń pozostawiający cierpki i lekko acetonowy posmak.
Whisky pokazująca kunszt Glengoyne w użyciu beczek po sherry. Jeden z najbardziej intrygujących nosów w tej kategorii. Niestety smak i finisz trochę niedomagają, po 19-letniej whisky oczekiwałbym więcej złożoności i nie bycia aż tak agresywną. Ale to jest właśnie to co Glengoyne robi z beczkami pierwszego napełnienia – prawdziwa sherry bomba.