Mam wrażenie, że Bowmore w świadomości wielu osób egzystuje poza Islay. Nie słyszałem nigdy, aby ktokolwiek powiedział, że jego ulubiona destylarnia z Islay to właśnie Bowmore. Jest to ciekwe, bo w końcu Bowmore to najdłużej działająca destylarnia na wyspie. A może to znak czasów? W końcu latach 80. i 90. destylarnia ta była niezwykle poważana, a starsze roczniki są regularnie wysoko oceniane – niektóre bottlingi są wręcz legendarne. Zobaczymy jak sprawa wygląda obecnie – dziś w kieliszku najbardziej podstawowy Bowmore 12-letnia.
O samej whisky
Whisky jest filtrowana na zimno i barwiona karmelem. Butelkowana w minimalnej mocy 40%. Destylat jest torfowany, jednak tylko do około 20PPM. Bowmore nie zamierza produkować dymnych potworów, a torfu używa jako jednego z elementów składowych smaku.

Kolor: złoty
Zapach: karmelizowane jabłko, białe winogrona, ziemia, ziemniaki, odrobina popiołu, słód, mentol
Smak: długo nic, delikatnie popiół
Finisz: krótki, lekko kwaśny, popiół
Na nosie przypomina mniej dymnego i rozwodnionego Laphroaig Quarter Cask – jest słodko. Czuć też trochę nut ziołowych (głównie mentol) i słodowych. W smaku niestety rozczarowująco płasko. Ciężko wyłapać cokolwiek ponad smak brudnej wody z popiołem. Nawet alkoholu zbytnio nie czuć. Finisz krótki, lekko kwaśny w stronę sherry, pozostawia posmak popiołu.
Świetny nos, który od razu zachęcił mnie do uzupełnienia tej pozycji w barku. Niestety po spróbowaniu dochodzę do wniosku, że poza nosem nie ma nic do zaoferowania. A może mój sampel zbyt długo stał? Dostałem go w desytlarni, butelka ze zdjęcia została dawno opróżniona.
październik 15, 2020
[…] mocno rozczarowującej Bowmore 12-letniej pora na ruch w górę core range do wersji […]