Wracamy do mozolnego przeglądu Laphroaig. Dziś wersja Triple Wood, czyli NAS. Zadebiutował w 2008 roku w kanale Travel Retail, od 2011 jest częścią core range. W zeszłym roku ukazała się jako edycja Cairdeas z okazji Feis Ile w mocy beczki, ale to w następnym wpisie.
O samej whisky
Triple Wood to, jak sama nazwa wskazuje, trzy typy drewna. Destylat najpierw dojrzewa w standardowych beczkach po bourbonie, następnie przelewany jest do quarter casków, czyli ćwiartek. Na koniec trafia do beczek z europejskiego dębu, czyli zapewne po sherry (podobno Oloroso). Butelkowanie zastępuje w już dosyć poważnej mocy 48%, bez filtracji na zimno, ale z dodatkiem karmelu. Nie wiem po co, bo i tak nie widać koloru przez zielone szkło.
Kolor: olej
Zapach: wanilia, gruszki, popiół, sól, wodorosty, sos barbecue, dąb, w tle żurawina, gotowane owoce, winogrona, lekko alkoholowy
Smak: kwaśny dąb, popiół, czerwone owoce, lekko pikantny
Finisz: uderzenie popiołu, kwaśne porzeczki, tytoń, mocno ściąga język, zostawia gorzki dębowy posmak
Nos mało Laphroaigowy, dużo nut kwaśnych czerwonych owoców, mało tropikalnych i cytrusowych, mimo to przyjemnie. Pojawiają się aromaty przypominające bourbon, zwłaszcza wyczuwalna na pierwszym planie wanilia. W smaku nie jest bardzo oleiście, ale przyzwoicie, na początku spokojnie, głównie popiół, potem wychodzi kwaśno-gorzka dębina i znów nuty czerwonych owoców. Nie czuć słodkości i wanili, które zapowiadał zapach. Finisz zdominowany przez kwaśny dąb i tytoń. Z Triple Wood jest tak, że jednego dnia bardzo smakuje, a drugiego jest zbyt dębowy. Dziś nie było nawet źle.