Po optymistycznej recenzji tegorocznego Loch Gorm, wracamy do Kilchomana aby zapoznać się z limitowanej wydaniej z okacji Feis Ile. Jak zapewne wiecie, festiwal został anulowany, jednak Kilchoman postarał się abyśmy wciąż mogli się bawić online. I zrobił to najlepiej ze wszystkich destylarni.
O samej whisky
To wydanie to vatting 11 beczek wypełnionych w 2007 i 2008 roku, co pozwala określić tę whisky jako 12-letnią. We wszystkich beczkach leżakował wcześniej bourbon Buffalo Trace. Butelkowanie w mocy beczki 54.2%, oczywiście bez filtracji na zimno i bez barwienia. Udało się rozlać 2630 butelek.

Kolor: jasny olej
Zapach: trof, dym, cytrusy, sprite, świeża trawa, białe winogrona, w tle lukrecja, trochę nut mentolowych i chlebowych
Smak: kwaśny tytoń, znów cytrusy, gorzka pietruszka, melasa, lekko dębowy
Finisz: długi, popiół, cytrusy, dym, na końcu czerwony pieprz
Beczki po bourbonie i brak rozcieńczania. Powinno być prosto i mocno. I tak też jest. W nosie bardzo dużo torfu i dymu jak na Kilchomana, finisz też składa się głównie z popiołu, a potem dymu. W smaku te elementy są bardziej schowane. Troche zbyt jednowymiarowo. Dochodzę do wniosku, że Kilchoman z beczki po bourbonie to nie mój smak. Dużo bardziej pasuje mi ich produkcja z beczki po sherry.